On zaraz przemówił do nich: „Odwagi, to Ja jestem, nie bójcie się!”. I wszedł do nich do łodzi, a wiatr się uciszył. Mk 6,50b-51a
Kiedy Jezus nasycił pięć tysięcy mężczyzn, zaraz przynaglił swych uczniów, żeby wsiedli do łodzi i wyprzedzili Go na drugi brzeg, do Betsaidy, zanim sam odprawi tłum. Rozstawszy się więc z nimi, odszedł na górę, aby się modlić.
Wieczór zapadł, łódź była na środku jeziora, a On sam jeden na lądzie. Widząc, jak się trudzili przy wiosłowaniu, bo wiatr był im przeciwny, około czwartej straży nocnej przyszedł do nich, krocząc po jeziorze, i chciał ich minąć. Oni zaś, gdy Go ujrzeli kroczącego po jeziorze, myśleli, że to zjawa, i zaczęli krzyczeć. Widzieli Go bowiem wszyscy i zatrwożyli się. Lecz On zaraz przemówił do nich: «Odwagi, to Ja jestem, nie bójcie się!» I wszedł do nich do łodzi, a wiatr się uciszył.
Wtedy oni tym bardziej zdumieli się w duszy, nie zrozumieli bowiem zajścia z chlebami, gdyż umysł ich był otępiały.
Ewangelia z komentarzem. Słowa Najważniejsze rozważa Andrzej Macura
Gość Niedzielny
On zaraz przemówił do nich: „Odwagi, to Ja jestem, nie bójcie się!”. I wszedł do nich do łodzi, a wiatr się uciszył. Mk 6,50b-51a
Niesamowita scena. Jedna z tych, które nie pozostawiają żadnych wątpliwości, że Jezus był kimś naprawdę niezwykłym. Najpierw święto rozmnożenia chleba, potem oddalenie się w samotność, by spotkać się na modlitwie z Ojcem. A teraz to: Jezus chodzi po wzburzonym jeziorze. Jest to przesłanie, że dla Jezusa, dla Boga nawet prawa natury nie są ograniczeniem. Jeśli chce, może je zawiesić. Woda, zwłaszcza wzburzona, bywa często w Biblii synonimem mocy zła. Obraz ten pokazuje, że Jezus bez trudu może je poskromić. Dla Boga problemem jest bowiem nie samo zło, ale wybór, jakiego dokonuje wolne ludzkie serce. W tej scenie znajdziemy otuchę, my, Jego uczniowie. On jest z nami. Choć świat wokół nas wydaje się srożyć przeciw nam, nie musimy się bać.