W ostatnich kilkunastu dniach w skali globalnej złożono miliardy życzeń. Nie ma w tym nic dziwnego, ponieważ nastąpiła - jak co roku o tej porze - swoista kumulacja okazji.
Miliardy ludzi na całej ziemi czuły się więc w obowiązku przekazać innym przedstawicielom swego gatunku pewien zestaw... no właśnie, czego?
Pytanie wcale nie jest prowokacyjne. Dwa lata temu jeden ekspert w dziedzinie savoir-vivre’u, etykiety w biznesie, dress code’u i sztuki wystąpień publicznych zwrócił uwagę, że życzenia, które składamy zarówno bliskim, jak i dalszym krewnym, nie są czymś dosłownym. „To przecież przede wszystkim gest grzecznościowy” - stwierdził i w tym kontekście doradzał, że jeżeli nie mamy pomysłu na życzenia dla jakiejś konkretnej osoby, nie warto przemęczać mózgownicy i wymyślać nie wiadomo jakich skomplikowanych sformułowań. Według specjalisty najsensowniej w takiej sytuacji życzyć zwyczajnie zdrowia, pomyślności, spełnienia marzeń, dużo uśmiechu itd. „To uniwersalna forma życzeń, która sprawdza się w każdej sytuacji i wobec każdego” - zapewnił ekspert.
Interesująca sugestia, choć trzeba przyznać, że uświadomienie wprost i bez owijania w cokolwiek, że życzenia to przede wszystkim grzecznościowa formuła, a nie z serca płynący przekaz, może skutecznie zniechęcić nie tylko do ich składania, ale również do przyjmowania. Chyba nawet bardziej do przyjmowania.
Sytuację dodatkowo utrudniają tzw. nowe technologie. W jednym z portali społecznościowych właściwie codziennie otrzymuję komunikat, że ten czy ów mój sieciowy znajomy (którego niejednokrotnie nigdy w realu nie spotkałem i najprawdopodobniej nie spotkam) właśnie obchodzi urodziny i byłoby mu miło, gdybym mu złożył życzenia. Wysiłek to niewielki, wystarczy przecież kliknąć i coś napisać na profilu solenizanta, dorzucając kilka piktogramów. Zauważyłem, że sporo ludzi niemal odruchowo ulega namowom internetowych algorytmów i życzenia - nawet dla całkiem obcych osób - zamieszcza. Przy okazji powszechnie (choć z coraz bardziej różnych powodów) obchodzonych świąt czy z racji odbywającej się raz na dwanaście miesięcy zmiany cyfry w dacie, ulec pokusie składania życzeń bez faktycznego zaangażowania, wręcz hurtowo i na masową skalę, jest jeszcze łatwiej. Nie tylko w globalnej sieci.
Oczywiście, można składanie życzeń zamienić w kolejny pozbawiony treści i jakiegokolwiek faktycznego znaczenia rytuał. Tylko po co? Może jednak warto wrócić do życzeń składanych w mniejszych ilościach, ale za to płynących ze szczerego serca i zaangażowanego umysłu?