Pogrzeb miał charakter świecki. Na cmentarzu modlitwę za wielkiego śląskiego reżysera poprowadził jednak katowicki arcybiskup senior Damian Zimoń.
Uważający się za agnostyka Kazimierz Kutz i arcybiskup Zimoń darzyli się szacunkiem i sympatią - nawet w ostatnich latach, kiedy reżyser coraz ostrzej wypowiadał się o katolicyzmie i księżach.
Nad grobem, w którym złożono urnę z prochami Kazimierza Kutza, katowicki arcybiskup senior po prostu się modlił. Poprowadził m.in. modlitwę "Ojcze nasz".
Pogrzeb odbył się na cmentarzu przy ul. Sienkiewicza w Katowicach. Wcześniej, w Centrum Kultury im. Krystyny Bochenek, odbyła się pożegnalna uroczystość. Reżysera żegnali politycy, aktorzy, a także jego dwaj synowie i zięć.
W swoim pożegnaniu Elżbieta Bieńkowska z Platformy Obywatelskiej "wbijała szpile" aktualnie rządzącym w Polsce, a Adam Michnik Kościołowi - oczywiście powołując się na zmarłego. Inni mówili mniej o poglądach, a bardziej o klasie, jaką prezentował Kazimierz Kutz. Przemawiali m.in. Leszek Balcerowicz i Bogdan Borusewicz.
Kiedy jednak skończyli mówić politycy, a Kazimierza Kutza zaczęli wspominać jego aktorzy i najbliższa rodzina, zrobiło się wzruszająco.
Przemawiali m.in. Jerzy Trela i Daniel Olbrychski. Głos zabrali też Gabriel i Tymoteusz, synowie reżysera, oraz jego zięć Andre. Gabriel wspominał rozmowy z tatą o Śląsku i wariackie mecze piłkarskie w mieszkaniu na Żwirki i Wigury w Katowicach. Tymoteusz mówił, że ojciec z taką samą pasją robił filmy i kluski śląskie. Przypominał poczucie humoru reżysera i to, że był bardzo troskliwym ojcem. Mówił o spędzanych z nim porankach. - Teraz nie mam z kim spędzać tych dwóch, trzech godzin, zanim rozbudzi się cały świat - powiedział łamiącym się głosem.
Na cmentarz odprowadziła Kazimierza Kutza orkiestra górnicza. Tam modlitwę poprowadził abp Damian Zimoń. Powiedział też kilka zdań pożegnania. - Za jedno chciałbym panu Kazimierzowi podziękować. Dał mi niezwykle ciekawą interpretację mojej funkcji w Kościele. Jak przekazywał mi swoje książki, to zawsze pisał: "Arcyludzkiemu arcybiskupowi". Uczył mnie tej ludzkości, człowieczeństwa - powiedział. I przekazał głos ks. Piotrowi Brząkalikowi, proboszczowi z Katowic-Szopienic, z których reżyser pochodził.
Ksiądz Brząkalik przypomniał m.in. słowa Kazimierza Kutza, że chociaż nie wierzy i się nie modli, to jednak ostatnie pół godziny przed snem poświęca na rachunek sumienia. „Ale to nie rozmowa z Bogiem, raczej z Niespodziewanym. Modlitwa to myślenie ku chwale, a moja refleksja - myślenie ku poprawie” - mówił reżyser. - Bardzo mi się spodobało to "z Niespodziewanym". Czyż Pan Bóg nie jest "Niespodziewany"? - pytał ks. Brząkalik.
Przeczytał też fragment z Ewangelii św. Marka o uzdrowieniu paralityka. Jezus odpuścił mu grzechy i uleczył go, widząc wiarę jego przyjaciół. Ci przyjaciele rozebrali dach i spuścili paralityka na łożu tuż przed Jezusem. - Nic nie wiemy o wierze tego paralityka. Pan Jezus też o nią nie pytał. Uszczęśliwił go, widząc wiarę czwórki jego przyjaciół - stwierdził ks. Brząkalik. Dodał, że zamiast zastanawiać się nad wiarą innych ludzi, warto pamiętać, że mogą oni być uszczęśliwieni, nawet na wieczność, ze względu na naszą wiarę.