Były w Jordanii, kiedy zbliżało się Boże Narodzenie. A to tak blisko Betlejem! Sylwia zajrzała na bliskowschodni portal dla podróżników, bo bardzo chciała spędzić święta wśród betlejemskich chrześcijan.
Ustronianka Sylwia Cieślar zaczęła studiować filologię arabską, kiedy Bliski Wschód ogarnęła Arabska Wiosna. - Przez te wszystkie rewolucje było bardzo mało miejsc, do których można było wówczas pojechać, żeby spotkać się z tym, o czym słuchałam na studiach. I wtedy dowiedziałam się o możliwości wolontariatu w Domu Pokoju u sióstr elżbietanek w Betlejem - opowiada Sylwia. - Pojechałam tam bardziej dlatego, że chciałam pobyć w kraju arabskim, a nie dlatego, że była to Ziemia Święta. Miałam w głowie takie świąteczne obrazki z Betlejem: stajenka, nad nią gwiazda, Trzej Królowie, cicha noc. I chciałam, żeby takie Betlejem żyło w mojej wyobraźni. Nie to prawdziwe.
Bo to prawdziwe jest inne. Leży za wysokim murem oddzielającym Autonomię Palestyńską od Izraela. Jest miastem arabskim, w którego krajobrazie minarety meczetów stoją obok wież kościołów. Chrześcijan jest tu coraz mniej, choć i tak już stanowią mały odsetek. Piękne stare miasto kontrastuje z opuszczonymi, zniszczonymi domostwami z kamiennymi krzyżami nad drzwiami.
Ale to właśnie takie Betlejem miało być arabskim miejscem pierwszego, upragnionego półtoramiesięcznego pobytu młodej arabistki.
Na spotkaniu z Betlejem w ustrońskiej Czytelni Katolickiej
Urszula Rogólska /Foto Gość
Wróciła do Polski, kontynuowała studia, udzielała się w Salezjańskim Wolontariacie Misyjnym, kiedy 3 lata temu znów pojawiła się szansa wyjazdu. Tym razem do Jordanii. Na pół roku. - Tam koleżanka namówiła mnie, żebyśmy pojechały na święta Bożego Narodzenia do Betlejem - wyjątkowa okazja, bo przecież jest tak blisko! - opowiada Sylwia.
Dziewczyny marzyły o klimacie znanym im z domu, a przynajmniej jego namiastce - o wigilii spędzonej w gronie chrześcijan. - Zajrzałam więc na portal dla podróżników, na którym można poznać miejscowych. I tak trafiłam na Yousefa Hazbouna. W jego opisie przeczytałam, że zawsze zachęca obcokrajowców, żeby spędzali święta w Betlejem. Pomyślałam, że skoro tak zachęca, to może nam też pomoże. Liczyłam na to, że się załapię gdzieś na tę wigilię. Niestety, okazało się, że miejscowi chrześcijanie nie obchodzą wigilii...
Ks. Mirosław Szewieczek, inicjator rodzinnej "Podróży życia", z Sylwią i Yousefem Hazbounami
Urszula Rogólska /Foto Gość
Tamto spotkanie z Józefem, czyli Yousefem - palestyńskim chrześcijaninem - w Betlejem było pierwsze, ale nie ostatnie. Od tamtego dnia miasteczko, w którym urodził się Jezus... stawało się jej domem. Przed rokiem, w lipcu, Sylwia i Józef wzięli ślub cywilny, a w lutym tego roku - kościelny, w betlejemskiej bazylice Narodzenia Pańskiego.
Ich uczucie pokonało już niejedną barierę związaną ze skomplikowaną sytuacją polityczną Palestyńczyków. Dziś mieszkają w Polsce, ale marzą o domu w Betlejem. Dzięki pracy w dziale zagranicznym Caritas Polska w Warszawie, gdzie zajmują się projektami wspierającymi mieszkańców Bliskiego Wschodu, mogą odwiedzać także swoje Betlejem. Zajmują się między innymi pomocą dla osób niepełnosprawnych - dzieci, młodych i dorosłych. Pomagają w rehabilitacji, tworzeniu miejsc pracy dla nich, zachęcają do tworzenia własnych mikrobiznesów.