Dzisiaj czeka na państwa wyjątkowa gratka. Ale żeby się nią ucieszyć, trzeba będzie pofatygować się na dach.
Bł. Piotr Friedhofen brewiarz.pl Dzisiaj czeka na państwa wyjątkowa gratka. Ale żeby się nią ucieszyć, trzeba będzie pofatygować się na dach. A tam, walcząc ze stromizną, z obluzowanymi dachówkami, z lekiem wysokości i z podmuchami wiatru zobaczymy kogo? Na tak postawione pytanie możecie państwo odpowiedzieć jak w pewnym dowcipie : normalnie na dachu spodziewalibyśmy się kominiarza, ale skoro to audycja o świętych, więc ani chybi chodzi o świętego. Otóż tak i jeszcze raz tak! Dzisiejszym patronem jest kominiarz. Prawdziwy, z cylindrem zamiast aureoli i drabiną zamiast pastorału. Mężczyzna, który przez większość swojego życia wdrapywał się na dachy Weitersburgu oraz okolicznych miejscowości i czyścił kominy. A czyszcząc je miał sporo okazji, żeby osobiście przekonać się jak ulotne bywa ludzkie życie i jak różnie, a często bardzo biednie, ludzie sobie żyją. Pewnie do takiego samego wniosku mogą też dojść inni kominiarze, ale od tych innych dzisiejszego patrona odróżniała jedna rzecz. On nie miał zamiaru zatrzymać się na samych spostrzeżeniach. On chciał zrobić coś więcej. Może znaczenie miał tu fakt, że sam jako dziecko stracił rodziców i już jako 9-latek musiał w ekspresowym tempie dorosnąć? Może stało się to za sprawą Pierwszej Komunii świętej, którą w tych nowych życiowych warunkach - jako sierota - przeżył wyjątkowo intensywnie? A może tak zwyczajnie, tyle razy wyszedł jako kominiarz z opresji, że zapragnął spłacić Panu Bogu dług. Tak czy inaczej w pewnym momencie, jako dojrzały, 30-letni mężczyzna - pamiętajmy, że mówimy o wieku XIX - a więc w pewnym momencie, jako dojrzały mężczyzna zszedł z dachu i zaczął pomagać także w mieszkaniach osób, które go poprosiły o pomoc. Żeby nie wzbudzać sensacji, pomagał w ten sposób tylko chorym mężczyznom. Za to dla wszystkich w miejscowościach, w których pracował jako kominiarz, zakładał Stowarzyszenia św. Alojzego. I tak, krok po kroku, poświęcając potrzebującym coraz więcej czasu powołał do życia w 1850 roku Zgromadzenie Braci Miłosierdzia Maryi Wspomożycielki (z Trewiru). Jego członkowie nie przyjmowali święceń kapłańskich, całkowicie oddając się opiece nad chorymi mężczyznami, zbyt ubogimi, by na siebie zarobić. Nasz wyjątkowy kominiarz zmarł ledwie 10 lat później, ale pamiętany jest do dzisiaj. O kim mowa? O błogosławionym Piotrze Friedhofenie.