Każdy z nas został przez Boga obdarowany czymś wyjątkowym. I każdy z tym, co otrzymał, może zrobić cokolwiek.
Św. Ambroży brewiarz.pl Każdy z nas został przez Boga obdarowany czymś wyjątkowym. I każdy z tym, co otrzymał, może zrobić cokolwiek. Zakopać w ziemi lub puścić w obieg dla dobra ogółu. Są jednak tacy, którzy owych talentów otrzymali więcej niż inni. Żeby daleko nie szukać – kimś takim jest dzisiejszy patron. Urodzony w Trewirze w 340 roku, syn namiestnika cesarskiego, prefekta Galii, z pewnością nie mógł narzekać na niedostatek. Do tego miał dostęp do najlepszych szkół, gdzie kształcił się w prawie, gramatyce i wymowie. Stać go było również, by po skończeniu nauki założyć swoją własną szkołę. Jakby tego było mało, w wieku zaledwie 25 lat trafił na dwór zaprzyjaźnionego z jego ojcem gubernatora Pannonii, gdzie przez 5 lat zdobywał praktyczne umiejętności w zarządzaniu prowincją. Efekt? Mając lat 30 bohater naszej dzisiejszej historii, dzięki stosownej protekcji, zostaje mianowany namiestnikiem Ligurii-Emilii ze stolicą w Mediolanie. Rządzi nią sprawnie przez całe trzy lata, aż do czasu kiedy... no właśnie. Kiedy Pan Bóg postanowił zapytać go, co ma zamiar zrobić z tymi wszystkimi talentami, jakimi został obdarzony. Jak to uczynił? - zapytacie państwo. Zwyczajnie. W roku 373 umiera biskup Mediolanu, a przy wyborze nowego powstaje gwałtowny spór między katolikami a arianami. Nasz patron z urzędu udaje się więc do kościoła, by zapewnić bezpieczeństwo zebranym. Gdy jednak wchodzi do wnętrza w ogólnej wrzawie słyszy głos dziecka, które wskazuje go nowym biskupem. Słyszą go także wszyscy zebrani i jednogłośnie do tej propozycji się przychylają. Namiestnik jest tak zaskoczony, że prosi o dzień do namysłu i... ucieka nocą z miasta. Gdy jednak wraz z nastaniem poranka orientuje się, że nadal stoi u bram Mediolanu dociera do niego powaga sytuacji. Ponieważ jest od wielu lat katechumenem, żeby zostać biskupem najpierw musi przyjąć chrzest, a potem święcenia diakonatu i prezbiteratu. Zajmuje mu to równo tydzień. I tak 7 grudnia 373 roku, w wieku 33 lat, zostaje konsekrowany na biskupa. Następne 24 lata upłyną mu na nieustannym wykorzystywaniu wszystkich swoich talentów dla dobra Kościoła. Będąc z wykształcenia i z urodzenia wymownym, za swój główny obowiązek pasterski uzna głoszenie słowa Bożego. To pod wpływem jego kazań nawróci się między innymi św. Augustyn. Mając wieloletnie doświadczenie jako namiestnik zorganizuje swoją diecezję tak, że stanie się wzorem dla innych. Wykorzysta też swoje polityczne koneksje w myśl ideału, który mu przyświeca : w którym Kościół i władza świecka wzajemnie udzielają sobie pomocy, a wiara spaja cesarstwo. To dzięki jego darowi słowa, tak mówionego jak i pisanego, kolejni cesarze rzymscy zrzekają się tytułu i stroju arcykapłana, jaki im przynależał, znoszą przywileje kapłanów i kapłanek pogańskich, zakazują wróżb, nakazują trzymać się orzeczeń soboru nicejskiego z roku 325. Co więcej, Teodozjusz Wielki zgadza się nawet publicznie odpokutować za zbrodnie, jakiej się dopuścił na zbuntowanych mieszkańcach Tesaloniki. Tak, dzisiejszy patron doprawdy wziął sobie do serca słowa Jezusa z Ewangelii św. Łukasza : „Komu wiele dano, od tego wiele wymagać się będzie”. Czy wiecie państwo o kim mowa? O zmarłym w 397 roku św. Ambrożym, biskupie i doktorze Kościoła.