Przyznaję, że tego o czym za chwilę powiem zupełnie nie pojmuję. Co więcej, czuję się wobec tego tak malutki, że aż mi wstyd. Ale może właśnie o doświadczenie takiego upokorzenia czasem chodzi?
Bł. Narcyz Putz brewiarz.pl Przyznaję, że tego o czym za chwilę powiem zupełnie nie pojmuję. Co więcej, czuję się wobec tego tak malutki, że aż mi wstyd. Ale może właśnie o doświadczenie takiego upokorzenia czasem chodzi? O zobaczenie siebie we właściwej perspektywie i zabranie się do pracy? Jeśli tak, to dzisiejszy patron nie mógł być inny. Zresztą sami państwo posłuchajcie jego historii i spróbujcie przyłożyć ją do własnego życia. Zaczyna się zupełnie zwyczajnie : urodzony w Wielkopolsce, wyedukowany w Poznaniu, wyświęcony na kapłana w Gnieźnie w 1902 roku. I od tego momentu wszystko jakby zaczyna nabierać rozpędu. Ten młody kapłan posługuje bowiem kolejno w Boruszynie, Obrzycku, Szamotułach i Wronkach. Wszędzie udziela się w polskich stowarzyszeniach działających w zaborze pruskim. Uczestniczy w ruchu spółdzielczym. Pracuje społecznie w bankach ludowych. Wygłasza odczyty. Występuje przeciwko wywłaszczaniu polskiej ziemi. Pomaga zakładać organizacje skupiające polskich rolników. Gdy przed końcem I wojny światowej trafia do parafii pw. św. Mikołaja w Ludzisku, organizuje powstańców, z którymi śpieszy na pomoc w oswobodzeniu Inowrocławia. Tworzy od podstaw bydgoską parafię Najświętszego Serca Pana Jezusa, stając się jej pierwszym proboszczem. Współorganizuje Komitet Kolonii Feryjnych, dla którego specjalnie kupuje gospodarstwa pod Bydgoszczą. Dzięki temu setki dzieci mogą wyjeżdżać z domu na wakacje. Od 1920 roku zasiada także w radzie miejskiej, wchodząc w skład kilku deputacji: bibliotecznej, teatralnej, szkolnej oraz komisji gospodarczej. Przeniesiony w roku 1925 do dużej parafii św. Wojciecha w Poznaniu ani na moment nie zwalnia tempa swojego życia i skali społecznego zaangażowania. Widząc te niezwykłe zdolności zostaje obarczony wyjątkowym zadaniem : ma budować nowe kościoły i tworzyć wokół nich sprawnie działające parafie. I tak powstaje kościół i parafia św. Stanisława Kostki na Winiarach, św. Jana Vianneya na Sołaczu, Matki Bożej Częstochowskiej w Naramowicach. Jest jednak nie tylko sprawnym administratorem. Ma opinię dobrego kaznodziei i spowiednika. Do tego tworzy lub sam redaguje wiele poznańskich pism parafialnych i katolickich czasopism religijnych. Zatrzymuje go dopiero wybuch II wojny światowej i błyskawiczne aresztowanie przez gestapo. Trafia na Pawiak, potem do poznańskiego Fortu VII, Dachau, Mauthausen i znowu do Dachau. Ma 63 lata, dławicę piersiową i tylko jedną sprawną nerkę, a pracuje w kamieniołomie, na plantacjach i w pończoszarni. I wciąż żyje. I to jak żyje. Ma jeszcze bowiem siłę wspierać duchowo innych i organizować dla współwięźniów słynne na cały obóz Godzinki czy Gorzkie Żale. Nic dziwnego, że dostaje przydomek „hetman duchowy”. Umiera z wycieńczenia dopiero 5 grudnia 1942 roku. Kto? Błogosławiony Narcyz Putz, kapłan i męczennik, który wbrew swojemu imieniu bardziej niż siebie ukochał Boga i bliźnich.