Sporo ponad rok temu na drzwiach mieszkania papieża Franciszka pojawiła się tabliczka z napisem „Narzekanie zabronione”.
Media donosiły wówczas, że jest na niej także informacja według której, kto złamie ten zakaz, jest „ofiarą syndromu cierpiętnictwa, któremu towarzyszy spadek humoru oraz zdolności rozwiązywania problemów”. Wywieszka uprzedza, że naruszenie zakazu w obecności dzieci spowoduje zaostrzenie sankcji. Tekst kończy uwaga, że aby „pokazać się z jak najlepszej strony, należy skoncentrować się na własnych możliwościach, a nie na własnych ograniczeniach: przestań narzekać i zrób coś, aby poprawić swe życie”.
Turyński dziennik „La Stampa” wyjaśnił, skąd się w ogóle tabliczka u Franciszka wzięła. Otóż ofiarował ją Następcy św. Piotra 14 czerwca ubiegłego roku po audiencji generalnej jej autor, włoski psycholog i psychoterapeuta Salvo Noe. Oprócz tego podarował on papieżowi swoją książkę i bransoletkę. Na widok tabliczki Franciszek miał powiedzieć, że przyczepi ją na drzwiach swojego biura w Domu św. Marty. W końcu jednak uznał, że lepiej pasuje do jego prywatnego apartamentu. W lipcu trafiła na drzwi papieskiego mieszkania.
Czy w ogóle da się nie narzekać? Jak żyć bez marudzenia? Podobno Amerykanom życie bez narzekania całkiem dobrze wychodzi, ale u nas? Ktoś wyliczył, że w trakcie typowej rozmowy większość ludzi narzeka raz na minutę. Słuchając rozmów w Polsce można odnieść wrażenie, że częstotliwość marudzenia jest u nas większa. Na szczęście nie zorganizowano jeszcze mistrzostw świata w tej dziedzinie, bo ich wyniki mogłyby nas skłonić do... narzekania. Okazuje się, że mamy sporą konkurencję. O tym, że są świetni w narzekaniu, przekonani są m. in. Brytyjczycy, Francuzi, Niemcy...
Niedawno ktoś poświęcił wiele minut, aby wytłumaczyć mi, że nie należy zabraniać narzekania, bo to by oznaczało zakaz dostrzegania i wskazywania zła. Otóż niezupełnie. Czym w swej istocie jest narzekanie? Piętnowaniem zła? Wcale nie. Narzekanie - jak można wyczytać w słowniku - jest tak naprawdę wyrażaniem swojego niezadowolenia. Jest ekspresją negatywnego nastawienia, lęku, rozczarowania, żalu, że coś czy ktoś nie spełnia naszych oczekiwań.
Pewien amerykański psycholog ostrzegł, że często narzekanie przeprogramowuje mózg człowieka tak, by w przyszłości było ono dla niego jeszcze łatwiejsze i wymagało mniej wysiłku. W efekcie po jakimś czasie człowiek odkrywa, że łatwiej mu być negatywnym niż pozytywnym, niezależnie od tego, co się wokół niego dzieje. Narzekanie staje się dla niego „domyślnym” zachowaniem, co wpływa na odbiór jego osoby u innych. Z daleka wiedzą: „Oho, idzie maruda”. I na wszelki wypadek starają się go nie słuchać.