Gdy 31 maja 1982 roku św. Jan Paweł II stanął na polach Knavesmire w mieście York, jego oczom ukazał się piękny tor wyścigów konnych, na którym mogli zgromadzić się wszyscy wierni, którzy przybyli na spotkanie z papieżem
Bł. Jakub Thompson brewiarz.pl Gdy 31 maja 1982 roku św. Jan Paweł II stanął na polach Knavesmire w mieście York, jego oczom ukazał się piękny tor wyścigów konnych, na którym mogli zgromadzić się wszyscy wierni, którzy przybyli na spotkanie z papieżem. Jednak w tych właśnie, dość sielankowych okolicznościach przyrody, usłyszeli oni słowa Ojca św. : „Mam głęboką świadomość historii, szczególnie historii religijnej, tej części Anglii.[…] Pamiętam […] o mężczyznach i kobietach, którzy oddali życie w tych stronach za wiarę, którą kochali…”. Tak po prawdzie, to dzisiejszy patron oddał je dokładnie tam, czyli w miejscu, które przez dobre 500 lat wyglądało jak las szubienic. Ponieważ jednak ten widok w połowie XIX wieku zaczął zniechęcać podróżnych do odwiedzin Yorku, rada miasta wydała zarządzenie by teren zaorać i zamienić w pole uprawne, a następnie zbudować tam znacznie lepiej kojarzący się wszystkim hipodrom Knavesmire. Jak bohater naszej dzisiejszej historii dostał się na to miejsce 28 listopada 1582 roku? Niezbyt szybko, w drabiniastym wozie, lżony przez swoich oskarżycieli, którzy zarzucali mu zdradę stanu i spisek przeciwko królowej. Zanim zawisł zdążył się pomodlić i zawołać : „Proszę was i błagam, [wszystkich tutaj zebranych] byście zaświadczyli, że umieram za wiarę prawdziwą, katolicką!”. Świadkowie egzekucji opisywali, że jeszcze wisząc zrobił ręką w powietrzu wielki znak krzyża. Nie byłoby to o tyle zaskakujące, że jeszcze jako kapłan, czynił go często błogosławiąc zebranych wiernych. Bo ów skazaniec był księdzem i rodowitym mieszkańcem Yorku. To połączenie w owym czasie nie było jednak takie oczywiste. Królowa Elżbieta I zamknęła bowiem wszelkie seminaria i zakazała jakiejkolwiek kapłańskiej posługi, z katolików czyniąc obywateli drugiej kategorii. Żeby uzyskać święcenia dzisiejszy patron musiał więc udać się do Francji, do angielskiego kolegium misjonarskiego, stanowiącego de facto część katolickiego Uniwersytetu w Oxford na wygnaniu. Ponieważ szpiedzy królowej donosili na każdego, kto rozpoczyna tam naukę, zmienił nazwisko na Hudson. I pod tym właśnie nazwiskiem zachorował tak poważnie, że bliski był śmierci. W jej obliczu poprosił o rzecz wyjątkową – wyświęcenie w trybie nadzwyczajnym zaledwie po pół roku nauki. Jak poprosił, tak się stało. W maju 1581 roku, w ciągu zaledwie 12 dni, słaniając się na nogach z wyczerpania, otrzymał najpierw święcenia diakonatu, a następnie prezbiteratu. Choć spodziewał się, że umrze - wyzdrowiał - i jeszcze tego samego roku powrócił do Yorku. Ponieważ w rodzinnym mieście nie było go tylko rok, nikt nie podejrzewał, że w tym czasie został kapłanem. Dlaczego został aresztowany 11 sierpnia 1582 roku nie wiadomo. Być może zdradziła go obecność na Knavesmire i modlitwa w czasie egzekucji dwóch innych kapłanów : Wilhelma Lacey'a i Ryszarda Kirkmana. Tak czy inaczej z miejsca go aresztowano i postawiono przed śledczymi, którym wprost powiedział, że jest katolickim kapłanem. Po takim oświadczeniu w przeciągu 3 miesięcy sam stanął pod szubienicą, zanim jednak udał się na miejsce straceń, zapytany jak się teraz czuje odparł : „Nigdy w życiu nie czułem się tak spokojny i szczęśliwy”. Czy wiecie państwo o kim mowa? To bł. Jakub Thompson nazywany czasem Jamesem lub Jackiem. Beatyfikowany został w 1886 roku przez Leona XIII wraz z innymi 54 męczennikami Anglii i Walii.