Noe wszedł do arki; nagle przyszedł potop i wygubił wszystkich. Łk 17,27b
Jezus powiedział do swoich uczniów:
«Jak działo się za dni Noego, tak będzie również za dni Syna Człowieczego: jedli i pili, żenili się i za mąż wychodziły aż do dnia, kiedy Noe wszedł do arki; a przyszedł potop i wygubił wszystkich. Podobnie jak działo się za czasów Lota: jedli i pili, kupowali i sprzedawali, sadzili i budowali, lecz w dniu, kiedy Lot wyszedł z Sodomy, spadł z nieba „deszcz ognia i siarki” i wygubił wszystkich; tak samo będzie w dniu, kiedy Syn Człowieczy się objawi.
W owym dniu, kto będzie na dachu, a jego rzeczy w mieszkaniu, niech nie schodzi, by je zabrać; a kto na polu, niech również nie wraca do siebie. Miejcie w pamięci żonę Lota. Kto będzie się starał zachować swoje życie, straci je; a kto je straci, zachowa je.
Powiadam wam: Tej nocy dwóch będzie na jednym posłaniu: jeden będzie wzięty, a drugi zostawiony. Dwie będą razem mleć na żarnach: jedna będzie wzięta, a druga zostawiona».
Pytali Go: «Gdzie, Panie?» On im odpowiedział: «Gdzie jest padlina, tam zgromadzą się i sępy».
Ktoś, z kogo zdaniem bardzo się liczę, zwykł mawiać: przyjdzie potop. Mówi tak wtedy, kiedy docierają wieści o kolejnym przekroczeniu granic moralnych i obyczajowych, granic, które jeszcze niedawno wydawały się nieprzekraczalne. Dziś natomiast są przesuwane, redefiniowane, usuwane. I to w różny sposób: siłą większości („wszyscy dziś tak robią”, „tak się dzisiaj żyje”, „nie zauważyliście, że mamy XXI wiek?”), przemocą stanowionego prawa, które każe dobro nazywać złem, a zło dobrem. To przecież przyjście Syna Człowieczego może być takim oczyszczającym potopem, zniszczeniem zła, ocaleniem dobra, obmyciem bez „wygubienia wszystkich”. Bo tam, gdzie przychodzi Chrystus, wracają granice chroniące człowieka, ludzką wolność, dobro i całe nasze szczęście.