W sprawie Amber Gold zawiodły urzędy skarbowe, UOKiK, bardzo zawiedli niektórzy prokuratorzy; jednak sformułowanie, że w sprawie tej służby państwowe niczego nie robiły jest z gruntu nieprawdziwe - mówił w poniedziałek przed sejmową komisją śledczą były premier Donald Tusk.
Poniedziałkowe przesłuchanie przed komisją śledcza b. premiera - a obecnie przewodniczącego Rady Europejskiej - trwało ponad siedem godzin. Według pierwotnych planów komisji, która rozpoczęła swe prace we wrześniu 2016 r. Tusk miał być ostatnim z przesłuchanych świadków.
"Otóż sformułowanie, że w sprawie Amber Gold służby państwowe niczego nie robiły jest nieprawdziwe z gruntu, od początku do końca, i państwo o tym wiecie, ponieważ także wasza praca udokumentowała to w sposób jednoznaczny" - mówił przed komisją b. premier. Dodał, że jak rozumie "jest pewna intencja polityczna, żeby tę nieprawdziwą tezę powtarzać w nieskończoność".
Jego zdaniem jednak zdecydowanie zawiodły urzędy skarbowe i - jak zaznaczył - za tym poszły decyzje personalne. Dodał, że szef Urzędu Lotnictwa Cywilnego także został zwolniony w związku ze sprawą. UOKiK zaś - jak dodał - mógł pójść bardziej "na twardo" i uniemożliwić emisje reklam Amber Gold.
B. premier podkreślił natomiast, że nie wnosił "zastrzeżeń do konkretnego postępowania, czy decyzji ABW". Ponadto podkreślił, że "w sprawie Amber Gold KNF działała nie tylko zgodnie z przepisami, ale tak jak należało".
Jak dodał "to nie KNF odpowiada za to, że do dzisiaj z bliżej nieznanych powodów kilku prokuratorów działało w sposób nie tylko opieszały, ale bardzo zagadkowy, na końcu uniemożliwiając de facto skuteczne postępowanie". Komentując działania prokuratury mówił, że "trudno mówić o instytucji jako całości, ale konkretni prokuratorzy rzeczywiście bardzo zawiedli".
"Tam gdzie zadziałała KNF i gdzie współpraca nie była narażona przez opieszałość, albo złą wolę prokuratorów, tam udało się zdusić dwie piramidy finansowe praktycznie w zarodku. W przypadku Amber Gold jest oczywiste, że gdyby poszczególne ogniwa tej procedury, która jest opisana w przepisach zadziałały tak jak powinny, to prawdopodobnie udałoby się uniknąć lwiej części strat, jaką ludzie ponieśli w związku z inwestowaniem w Amber Gold" - powiedział Tusk.
Jak ocenił "zgodnie z prawem wówczas obowiązującym i to prawem skutecznym, jeśli nie zawodziły konkretne osoby te procedury były wystarczające".
"Według mojej pamięci moją intencją jako Prezesa Rady Ministrów było przeprowadzenie kontroli wszędzie tam, gdzie to mogło przybliżyć nas do wiedzy nt. tego, co dotyczyło sprawy Amber Gold, i ministrowie według własnego rozpoznania przeprowadzali takie działania" - oświadczył b. premier w odpowiedzi na pytania ws. tego, czy zlecał kontrolę m.in. w MSW w związku ze sprawą Amber Gold.
W pierwszej części przesłuchania szefowa komisji Małgorzata Wassermann (PiS) pytała kiedy, jaką wiedzę i która służba przekazała mu na temat piramidy finansowej Amber Gold oraz należących do tej spółki linii lotniczych OLT Express.
B. premier odparł, że pierwsza taka informacja dotarła do niego "poprzez referowanie" od ministrów Tomasza Arabskiego (szefa kancelarii premiera - PAP) i Jacka Rostowskiego (ministra finansów - PAP), a "natychmiast potem" od ministra (spraw wewnętrznych - PAP) Jacka Cichockiego, który zapoznał go z notatką ABW. Dopytywany, kiedy to się stało, powiedział: "sam koniec maja, początek czerwca 2012 roku".
Chodzi o notatkę ówczesnego szefa ABW Krzysztofa Bondaryka wysłaną 24 maja 2012 r. do najważniejszych osób w państwie, w tym do Tuska. Była to informacja z art. 18 ustawy o ABW, czyli mogąca mieć istotne znaczenie dla bezpieczeństwa i międzynarodowej pozycji RP. W piśmie poinformowano, że w ocenie ABW, Amber Gold to piramida finansowa, a środki klientów wyprowadzane są do należących do spółki linii lotniczych OLT Express i że w najbliższych dniach ABW złoży zawiadomienie do prokuratury. Kwesstii tej notatki dotyczyły liczne pytania członków komisji.
Tusk pytany, jakie informacje przekazali mu wówczas ministrowie odparł: "Pan minister Arabski poinformował mnie tylko o tym, że wpłynęła taka notatka i że dotyczy ona kwestii potencjalnej piramidy finansowej, i że z tą notatką precyzyjnie zaznajomi mnie minister Cichocki. Poinformował mnie także, że z notatki nie wynika potrzeba jakichś natychmiastowych działań ze strony premiera".
Jak dodał, "kilka dni później" Cichocki przedstawił mu notatkę ABW "z jednoznaczną rekomendacją". "Wspomniał, że z notatki wynika także jednoznacznie, że odpowiednie służby na odpowiednim poziomie sprawą się zajmują" - podkreślił Tusk.
Jak zaznaczył nie jest pewien, czy rekomendacją wynikającą z notatki szefa ABW było odebranie koncesji liniom OLT Express. Notatka szefa ABW - o czym przypomniała Wassermann - została wysłana m.in. do ówczesnego ministra transportu Sławomira Nowaka, który, jak podkreślała szefowa komisji śledczej, mógł zdecydować, by natychmiast odebrać koncesję. Wassermann oceniła, że "Nowak dał (szefowi Amber Gold) Marcinowi P. ponad dwa miesiące czasu na wyprowadzenie wszystkich pieniędzy". "Nie bardzo widzę związek między wyprowadzaniem pieniędzy przez P. a koncesjami dla spółek OLT" - odparł Tusk.
"Dlaczego świadek, jako jedyny z sześciu adresatów tej niejawnej notatki, nie zapoznał się osobiście z tą notatką. Tak wynika ze zgromadzonych przez komisję dokumentów" - zapytał z kolei Krajewski.
"Zaznajomiłem się z treścią tej notatki i nie będę w tej chwili rekonstruował sekunda po sekundzie samej tej operacji, nie jest to możliwe po sześciu latach. Ale w sposób czytelny i jednoznaczny od ministra Cichockiego odpowiedzialnego w moim rządzie za te kwestie otrzymałem pełną informację o tym, co zawiera ta notatka i że z notatki tej wynika, iż odpowiednie służby sprawą się zajmują" - odpowiedział b. premier.
Wassermann przywołała także pismo ABW do Kancelarii Senatu. "W głowie się nie mieści, że w 38-milionowym kraju ABW na zapytanie Kancelarii Senatu, czy OLT może wozić senatorów i innych vipów odpowiada, że +w chwili obecnej nie posiadamy informacji mogących świadczyć o zagrożeniach terrorystycznych dla osób chronionych przez BOR w przypadku korzystania z nowych polskich linii lotniczych OLT Express+" - oceniła. Wskazała, że pismo wysłano do Kancelarii Senatu już po poufnej notatce ABW z 24 maja 2012 r.
"Wydaje się, że ta odpowiedź wskazuje wyraźnie na to, że osoby odpowiedzialne w ABW za zagrożenie terrorystyczne (...) w tym konkretnym przypadku nie dostrzegły zagrożenia terrorystycznego. Wydaje się, że można prawie wszystkie złe cechy przypisać temu przedsięwzięciu - mówię o OLT i Amber Gold - ale rzeczywiście zagrożenie terrorystyczne jest ostatnim, jakie przyszło mi do głowy i być może stąd to pismo" - odpowiedział Tusk.
Tusk był też pytany, czy dziś już wie, od kiedy ABW miała napływające regularnie informacje o "szykującym się przestępczym biznesie Marcina P." i kto miał w nim uczestniczyć, na czym miał polegać.
"Nie, i ABW, niezależnie od mojej formalnej pozycji premiera, który nadzoruje służby, nie tylko że nie miała obowiązku, ale i nie powinna informować o tego typu kwestiach operacyjnych premiera" - podkreślił. Dopytywany, czy dziś ma już wiedzę, od kiedy ABW podejmowała jakieś działania, Tusk zaprzeczył. Jak zaznaczył, nie ma "możliwości ani też tytułu, by dziś zapoznawać się z dokumentacją". "Nie śledzę też dziś na tyle szczegółowo państwa prac, bym tego typu kwestie mógł znać" - odpowiedział Tusk.
Jednocześnie - odpowiadając Bartoszowi Kownackiemu (PiS), który przywołał rozmowę b. premiera z ówczesnym prezesem NBP Markiem Belką - Tusk przyznał, iż jeśli rozmowa ta była na przełomie roku 2011-2012, to nie wyklucza, że mógł to być pierwszy sygnał dot. sprawy Amber Gold i OLT Express, który do niego dotarł. Podkreślił jednak, że z tej rozmowy nie wynikała żadna potrzeba podjęcia przez czynności przez szefa rządu. "Ze względu na to, że do czynności związanych ze sprawą, także opisywanych przez premiera Belkę, powołane były inne organy, instytucje, które w tej sprawie działały" - mówił b. premier
Wskazał też, że zarówno przed notatką ówczesnego szefa ABW z maja 2012 r., jak i po niej uważał, i nadal tak uważa, że rolą szefa rządu i władzy wykonawczej nie jest sugerowanie służbom i prokuraturze, jak postępować w tego typu sprawach.
Kownacki komentował, że Tusk miał duże zaufanie do instytucji i nie podjął żadnych działań, "tysiące ludzi straciły pieniądze". "Gdyby pan wtedy zareagował i podjął te działania, w stosunku do ABW, CBŚ czy KNF, być może wiele osób nie utraciłoby swoich pieniędzy" - mówił poseł PiS.
"Jeszcze raz powtórzę - w zakresie o jakim rozmawiamy, nie tylko jeśli chodzi o rozmowę z premierem Belką, ale generalnie Amber Gold i OLT, do działania w tych kwestiach precyzyjnie opisane prawem są instytucje i one te działania podejmowały. Premier, który podejmowałby w trakcie tych działań prokuratury, KNF, etc. własne działania, które wykraczałyby poza uprawnienia premiera, łamałby lub naruszał prawo" - powiedział zaś Tusk.
Kolejny - jeden z obszerniejszych - wątków przesłuchania dotyczył współpracy syna b. premiera, Michała Tuska, z liniami lotniczymi OLT Express należącymi do Amber Gold. Komisja pytała, kiedy Tusk uzyskał informację, że w materiałach operacyjnych ABW pojawia się jego syn Michał, jako współpracownik OLT.
"Ja chyba nie miałem dostępu do takich materiałów" - odpowiedział Tusk. Dopytywany, kiedy został poinformowany o współpracy syna z OLT, Tusk powiedział: "Poinformował mnie syn poprzez wywiad w gazecie, jak państwo pamiętacie". "Kiedy rozmawiałem z synem, miałem świadomość w marcu (2012 r.), że ma zamiar i chciałby (podjąć współpracę), a w czerwcu, że jakiś charakter współpracy - nie pracę etatową, ale współpracy z OLT w związku z pracą na lotnisku podjął, więc to było moje źródło informacji" - mówił Tusk. Dodał, że ABW nie przedstawiła mu w tamtym czasie raportu czy informacji dot. jego syna.
"Jeśli rozmawialiśmy o tym, pojawił się ten wątek przed marcem to na pewno mu to odradzałem. Pamiętam lepiej moją relację jaką wygłosiłem o wiele później, że kiedy pojawiła się po raz pierwszy taka możliwość czy sugestia, że mój syn będzie współpracował z tymi liniami lotniczymi, to ja miałem złe przeczucia, związane były z takim odorem, z taką co najmniej dwuznacznością" - mówił Tusk. Jak dodał, gdy pojawiał się temat zmiany pracy syna, "był najdelikatniej mówiąc sceptyczny".
Tusk zeznał też, że nie ma wiedzy o wspomnianym we wcześniejszych zeznaniach jednego ze świadków przed komisją zakazie zajmowania się przez ABW jego synem. "Nie mam takiej wiedzy" - oświadczył w odpowiedzi na pytanie o taki zakaz. Mówił o nim funkcjonariusz ABW, określany przez komisję jako świadek nr 6.
Krajewski odtworzył zeznania tego zanonimizowanego świadka, w których powiedziano: "Zostałem poinformowany, że postępowanie dotyczące pana Michała Tuska jest wyłączone. Prowadzi to prokuratura. Dostałem wprost polecenie, że prokuratura sobie nie życzy, żeby w tym zakresie prowadzić jakiekolwiek czynności operacyjne. Zostało mi powiedziane, że jeżeli będziemy się tym zajmować, dostaniemy zarzuty za utrudnienie śledztwa".
"Z całą pewnością nie mam z tym nic wspólnego" - stwierdził Tusk. "Nie znam tej sprawy, wydaje mi się nieprawdopodobna, ja nie mam z tym nic wspólnego" - oświadczył. Dodał, że w jego "oczywistym interesie" było to, żeby sprawę jego syna "od początku do końca wyjaśnić w każdym najdrobniejszym szczególe".
Wassermann mówiła z kolei, że w wakacje 2011 r. syn Donalda Tuska "nawiązał kontakt z przestępcą (szefem Amber Gold, Marcinem P. -PAP)". "Od października 2011 r. pozostaje on w bieżącym kontakcie mailowym. Pana syn podpisuje osobiście z Marcinem P. umowę" - mówiła posłanka PiS.
Tusk nie zgodził się z Wassermann. "Nie ma żadnego materiału na to, że mój syn nawiązał kontakty z przestępcą. Są informacje, że mój syn jako dziennikarz +Gazety Wyborczej+ chciał wywiadu z osobą, która zakładała w Gdańsku linie lotnicze" - podkreślił.
Pytany o tezę, że współpraca jego syna z OLT Express była elementem parasola ochronnego nad Marcinem P., b. premier stwierdził, że "jest wiele danych, które wskazują, że udawało się Marcinowi P. długo funkcjonować, a tam nie było mojego syna". "Czyli ta teza, że Marcin P. mógł uznać, że jest nie do ruszenia, ponieważ z OLT współpracuje mój syn, ona w tym sensie nie trzyma się logiki" - dodał. "Warto przecież o tym pamiętać, że kłopoty Marcina P. zaczęły się dokładnie wtedy, ale nie wiązałbym tych faktów, kiedy mój syn współpracował z OLT" - dodał b. premier.
Przekonywał, że nikomu innemu tak jak jemu zależało na tym, żeby sprawę wyjaśnić do końca, bo jego syn "jest osobą uczciwą w stu procentach". "Mój syn był zawsze do dyspozycji organów państwa w tej sprawie, w tym prokuratury" - mówił były szef rządu. "Rządzicie państwo ponad tysiąc dni, nie dziesięć ani sto. Mój syn nigdzie nie wyjeżdżał. Nie było żadnego problemu, aby również w tej sprawie go przesłuchać" - dodał.
Również on sam, jak podkreślał, stawia się na każde wezwanie prokuratury. "Przez ponad tysiąc dni nikomu nie przyszło do głowy, aby mnie przesłuchać w tej sprawie" - mówił. Przekonywał, że przez trzy lata prokuratura w tej sprawie "nawet nie kiwnęła palcem".
"Trzeba było to wyjaśnić, mieliście wszystkie instrumenty. Nie zrobiliście tego. Ja wiem dlaczego, bo wam jest potrzebna ta komisja. Wam jest potrzebny ten spektakl, by co dwa tygodnie albo co dwa miesiące powtórzyć insynuacje, także na temat mojej rodziny" - mówił Tusk. "Czasami sprawy trwają długo, ale wy nie zrobiliście nic, zero" - dodał.
Dlatego, jak wskazał, dziś komisja powinna odpowiedzieć opinii publicznej, dlaczego od trzech lat "powtarzane są insynuacje" na temat jego rodziny, ale nie uruchomiono "żadnej istotnej operacji" w tej sprawie.
"Nikt nigdy nie kwestionował, że pana syn jest porządnym i uczciwym człowiekiem" - odpowiedziała szefowa komisji. Jak dodała "problem polega na tym, że 9-krotnie karany oszust założył linie lotnicze, a przez 9 miesięcy służby specjalnie nie potrafiły zrobić z tym porządku. Mało tego, do zakładania tej linii 9-krotnie karany oszust wykorzystał pana syna". "I to jest problem, że zrobiono z pana syna, podczas gdy pan nadzorował służby, słupa" - podkreśliła Wassermann.
Tusk zwrócił z kolei uwagę, że kiedy jego syn podjął pracę na lotnisku w Gdańsku i współpracę z OLT były one "przedsięwzięciami z punktu widzenia prawa legalnymi". "Mój syn jest człowiekiem bardzo samodzielnym i zasadniczym jeśli chodzi o kierowanie się własnymi opiniami i ocenami. Dopóki nie było jednoznacznego stwierdzenia, że mamy do czynienia z przestępczym procederem on też nie widział powodu żeby to było jakąś szczególną sensacją" - mówił b. premier.
Zzostał też w tym kontekście zapytany, czy jego syn miał ochronę kontrwywiadowczą. "Według mojej wiedzy nie było czegoś takiego" - odpowiedział. Przyznał, że nie zapewnił ochrony kontrwywiadowczej. "Nie miałem takiej wyobraźni; kiedy obejmowałem urząd premiera, raczej starałem się zadbać o to (...), żeby członkowie mojej rodziny nie korzystali z faktu, że jestem premierem, nie jeździli służbowymi samochodami, nie przysługiwała im ochrona - poza wyjątkowymi sytuacjami, kiedy BOR kategorycznie żądał, bo np. pojawiły się groźby karalne wobec mojej córki czy mojego syna" - oświadczył.
Przesłuchanie obfitowało w liczne spięcia pomiędzy świadkiem, a zadającymi pytania posłami. Na wstępie poniedziałkowego przesłuchania Wassermann przypomniała, że świadkowi przed komisją przysługuje prawo do swobodnej wypowiedzi.
"Oczywiście może pan skorzystać z tego prawa w taki sposób, że zaatakuje pan rząd, zaatakuje pan Prawo i Sprawiedliwość. Mieliśmy już z tym do czynienia. Ja liczę na to, że pan premier przyszedł tutaj wyjaśnić sprawę, że pan premier potrafi jeszcze wczuć się w sytuację ludzi skrzywdzonych, ubogich, ludzi, których ta afera pozbawiła środków do końca życia" - powiedziała szefowa komisji śledczej.
"Skoro pani poseł już wygłosiła swoiste oświadczenia to ja rezygnuje z tego uprawnienia" - powiedział Tusk.
B. premier zwracał uwagę, że jego odpowiedzi są przerywane przez członków komisji. "Jeśli teraz umożliwi mi dokończenie zdania, to być może będzie pan bardziej usatysfakcjonowany moją wypowiedzią" - mówił np. do Krajewskiego. "Tu nie chodzi o moją satysfakcję, tylko o wyjaśnienie afery Amber Gold" - odpowiedział Tuskowi Krajewski. B. premier zaznaczył wtedy, że "boi się zacząć" odpowiedź. "Szkoda, że nie bał się pan kilka lat temu podejmować działania, może dziś nie mówilibyśmy o aferze Amber Gold" - ripostował Krajewski.
Tusk pytany przez Wassermann, kto w okresie jego rządów sprawował bezpośredni nadzór nad ABW, KNF oraz UOKiK za każdym razem odpowiadał, że wynika to "jednoznacznie z przepisów ustawowych". "Nie uczestniczę, jak sądzę, w quizie" - powiedział przy kolejnym takim pytaniu szefowej komisji.
Wassermann pytała Tuska jak się dziś czuje "patrząc tym ludziom, co stracili pieniądze w oczy, jak pan nie był w stanie nad niczym zapanować". "Jakby pani mogła już zaniechać pytań o moje samopoczucie, bo czuję się lekko skrępowany. Nie jestem z wizytą u lekarza, tylko przed komisją śledczą" - odpowiadał b. premier.
"Ja mam wrażenie, że kampania się skończyła i że nie ma takiej potrzeby, że możemy naprawdę analizować fakty, a nie oświadczać w nieskończoność nieprawdziwe, niezgodne z prawdą tezy, których jedynym zadaniem jest oczernić służby państwowe działające w tym okresie" - mówił Tusk.
Początkowo przesłuchanie Tuska przed komisją miało się odbyć 2 października. Jednak 3 września Wassermann - kóra kandydowała na prezydenta Krakowa - poinformowała, że zostało ono przesunięte na pierwszy dzień po II turze wyborów samorządowych, czyli na 5 listopada.
Spółka Amber Gold powstała na początku 2009 r. i miała inwestować w złoto i inne kruszce. Klientów kusiła wysokim oprocentowaniem inwestycji. W połowie 2011 r. spółka przejęła większościowe udziały w liniach lotniczych Jet Air, następnie w niemieckich OLT Germany, a pod koniec 2011 r. w liniach Yes Airways. Powstała wtedy marka OLT Express.
Linie OLT Express upadłość ogłosiły pod koniec lipca 2012 r. Z kolei Amber Gold ogłosiła likwidację 13 sierpnia 2012 r., a tysiącom klientów nie wypłaciła powierzonych jej pieniędzy i odsetek od nich. Według ustaleń, w latach 2009-2012 w ramach tzw. piramidy finansowej firma oszukała niemal 19 tys. klientów, doprowadzając do niekorzystnego rozporządzenia mieniem w wysokości prawie 851 mln zł.