Za zmarłych motocyklistów modlili się w sobotę ich koledzy w Żorach. W wypadkach motocyklowych w 2018 r. zginęło dwóch mieszkańców tego miasta.
Homilię na Mszy św. na I Żorskim Memento za Zmarłych Motocyklistów wygłosił ks. Dawid Dyrcz. To duszpasterz Katolickiego Bractwa Motocyklowego św. Krzysztofa, które działa przy żorskiej parafii świętych Filipa i Jakuba. On sam jeździ od sześciu lat, w tym od dwóch lat na motocyklu kawasaki vulkan.
Katolickie Bractwo Motocyklowe istnieje w Żorach od roku. Na razie ma dziesięciu regularnych członków i dwóch sympatyków. W ostatnim sezonie odwiedzili m.in. Bieszczady, Pieniny, Wadowice. Po drodze ks. Dawid odprawiał dla nich Mszę św.
Bracia w drodze
- Jednym z naszych celów jest przyznawanie się do Pana Boga. Wierzymy, że Pan Bóg jest z nami - mówi Marek "Maro" Potaszyński.
Na swoje wyprawy zwołują się spontanicznie, kiedy jest dobra pogoda. O umówionej godzinie zjeżdżają się pod żorski kościół i spod niego ruszają. - W ostatnie czwartki miesiąca mamy też spotkania formacyjne. Zaczynamy o 18.00 Mszą św. za nas i nasze rodziny, a potem idziemy spotkać się w salkach - mówi Krzysztof Ścibik. - Najważniejsze dla nas to Bóg, rodzina, praca, a dopiero później motocykl. Jesteśmy braćmi w drodze. Nas nie interesują np. sprawy polityczne. Bawi nas podejmowanie wspólnych, motocyklowych wypraw - tłumaczy.
Farorz jest wikarym
"Bracia w drodze" mówią, że drzwi u nich są otwarte, choć... nie dla wszystkich. Trzeba być ochrzczonym i katolikiem. I oczywiście mieć pasję do motorów. Wszystkich, którzy spełniają te warunki, zapraszają do swojego grona. - U nas w bractwie nie ma hierarchii, wszyscy jesteśmy równi, a naszym opiekunem duchowym jest ksiądz Dawid, ksywa "Farorz" - wyjaśnia Darek "Chmielas" Chmielewski.
Ks. Dawid "Farorz" Dyrcz jest... wikariuszem w żorskiej parafii św. Filipa i Jakuba. W czasie Mszy św. za zmarłych motocyklistów wygłosił homilię. - W 2017 roku zginęło na drogach 218 motocyklistów. Do sierpnia tego roku zginęło już 165 - mówił ks. Dyrcz. Zaprosił do modlitwy za nich i za motocyklistów, którzy zmarli z przyczyn naturalnych.
Zwrócił uwagę, że motocykliści, mijając się na drogach, podnoszą w górę lewą rękę, jakby wskazując na niebo. I że motocykliści, przewidując sytuację na drodze, uczą się patrzeć o wiele dalej. Powinno to dotyczyć nie tylko drogi, ale i spraw najważniejszych. - Nasz prawdziwy dom jest już wybudowany i czeka na nas. Dojedziemy do niego za 30 lat, a może za godzinę - powiedział.
Po Mszy św. motocykliści zapalili znicze i modlili się za zmarłych kolegów pod krzyżem misyjnym przed kościołem.