Jak wyciągnąć ludzi z domów? Kupić im maszyny do szycia i nauczyć szyć flagi. Tak integrują się mieszkańcy Dalęcina.
W kilka środowych wieczorów ponad 40 flag uszyły wspólnymi siłami mieszkanki Dalęcina. Jeszcze przed 11 listopada każdy gospodarz otrzyma jedną flagę, by zawiesić ją na swoim domu. Według Edyty Wieleby-Matyśniak, koordynatorki projektu, to sposób na wyrażenie patriotyzmu przez niewielką społeczność wioski w 100. rocznicę odzyskania niepodległości przez Polskę.
– Zależało nam, żeby to był projekt dla wszystkich. I udało się, na spotkania przychodzą młodsi i starsi, dzieci, osoby niepełnosprawne. Widać, że potrafimy się zjednoczyć, choć jesteśmy różni, pochodzimy z różnych stron – powiedziała koordynatorka.
Projekt jest odpowiedzią na konkurs Polsko-Amerykańskiej Fundacji Wolności. Dzięki konkursowej wygranej działające od roku w Dalęcinie Stowarzyszenie Nasza Gmina zdobyło pieniądze na zakup dwóch maszyn do szycia, przyborów krawieckich, tkanin. Pomysł, by właśnie w taki sposób zintegrować małą społeczność, narodził się z rozmów z mieszkańcami. Okazało się, że niektóre panie są krawcowymi, inne mają zdolności manualne i że chętnie poświęcą środowe wieczory, by zrobić wspólnie coś pożytecznego. Patriotyczna rocznica narzucała temat prac, stąd wybór, by zakupić białą i czerwoną tkaninę, i wziąć się za szycie. Bo przecież flaga powinna być w każdym domu. – Powinniśmy być dumni, że możemy pokazywać, jaka jest nasza narodowość, jakie są jej barwy. Moi dziadkowie tej możliwości nie mieli, a rodzicom przyszło żyć w wykrzywionej rzeczywistości i zafałszowanej polskości, gdy flagi wywieszało się przy okazji 1 maja, a nie Dnia Flagi czy Święta Konstytucji 3 maja – mówi pani Edyta.
Najstarsza uczestniczka projektu, 75-letnia Jarosława Zając, cieszy się, że po latach mieszkanki wróciły do spotkań w większym gronie. Dawniej działo się to podczas zbiórek koła gospodyń wiejskich czy chóru. Dziś już połowy tamtych mieszkańców nie ma – zauważa p. Jarosława – jedni nie żyją, inni wyjechali, koło gospodyń już dawno przestało działać. – Ale trzeba przyciągać ludzi, by przekonali się, że dobrze jest się spotkać, zrobić coś razem – przekonuje seniorka.
Stowarzyszeniu Nasza Gmina, liczącemu początkowo 20. członków, a po roku 30., to się udało. Dołączyli do nich także sąsiedzi z okolicznych wiosek – Parsęcka, Przyradza, Radomyśla.
Flagi już uszyte. Tym, co teraz będzie gromadzić mieszkańców podszczecineckich miejscowości, są tekstylia do uszycia: zazdrostki, obrusy, podkładki, fartuszki, łapki. Akcesoria będą wyposażeniem wspólnej sali z zapleczem kuchennym. – Te projekty to pretekst, mają pootwierać drzwi. Chodzi o to, żeby ludzie zaczęli się ze sobą spotykać – podsumowuje Edyta Wieleba-Matyśniak.