Wyobraźcie sobie państwo północno-zachodni kraniec Hiszpanii, tuż nad Oceanem Atlantyckim. Nawet w październiku termometry pokazują tam średnio 19 stopni na plusie, do dyspozycji jest piękna plaża i promenada, a mroki nocy rozprasza Wieża Herkulesa - najstarsza na świecie działająca latarnia morska, zbudowana w II wieku przez Rzymian za czasów panowania cesarza Trajana. Żyć nie umierać, prawda? Szczególnie na emeryturze, a to właśnie tam król Hiszpanii Filip II wysłał na zasłużony odpoczynek dzisiejszego patrona, gdy po 10 latach ciężkiej wojskowej służby doszedł do stopnia gubernatora.
Bł. Dominik Collins brewiarz.pl Wyobraźcie sobie państwo północno-zachodni kraniec Hiszpanii, tuż nad Oceanem Atlantyckim. Nawet w październiku termometry pokazują tam średnio 19 stopni na plusie, do dyspozycji jest piękna plaża i promenada, a mroki nocy rozprasza Wieża Herkulesa - najstarsza na świecie działająca latarnia morska, zbudowana w II wieku przez Rzymian za czasów panowania cesarza Trajana. Żyć nie umierać, prawda? Szczególnie na emeryturze, a to właśnie tam król Hiszpanii Filip II wysłał na zasłużony odpoczynek dzisiejszego patrona, gdy po 10 latach ciężkiej wojskowej służby doszedł do stopnia gubernatora. Miał 32 lata i miał wreszcie zacząć rozkoszować się urokami życia, sprawując opiekę nad garnizonem w La Coruña. Gdyby tak się stało, nigdy by go jednak państwo nie poznali. Zniknąłby z dziejów równie szybko, jak fale Atlantyku, gdy trafiają na piaszczysty brzeg La Coruñy. Jeśli mimo wszystko wciąż o nim mówimy, a nawet go dzisiaj wspominamy liturgicznie, to dlatego, że w roku 1598 zapragnął zmienić chorągiew pod którą służył. Zamiast proporca króla Hiszpanii postanowił wybrać sztandar Chrystusa i wstąpić do jezuitów. Skąd taka nagła życiowa decyzja u tego wiarusa? Z wielkopostnych rekolekcji, w jakich wziął udział on sam i jego żołnierze. Naukę dla załogi garnizonu wygłaszał wtedy jezuita, Thomas White, jak się okazało, szkolny kolega naszego patrona i jak on, Irlandczyk z urodzenia. To dzięki niemu trafił do nowicjatu w niedalekim Santiago de Compostela. Gdy przełożeni zobaczyli w swoich progach zapalczywego i upartego żołnierza, dwukrotnie starszego od innych kandydatów do zakonu, nie potrafili ukryć swojej dezaprobaty. Szybko mieli jednak się przekonać o jego niewątpliwych zaletach. Wystarczyła jedna zaraza, która dotknęła kolegium. Ten człowiek bowiem, jako jeden z nielicznych nie uciekł, tylko zabrał się za opiekę nad chorymi. W ten sposób przekonał do siebie nieufnych i ukończył nowicjat z opinią człowieka „rozsądnego, o wielkiej sile fizycznej, dojrzałości i roztropności". Kiedy w roku 1601 Hiszpania wysłała swoje wojska do Irlandii, by wspomóc rebelię przeciwko Anglikom, w szeregach towarzyszących im jezuitów znalazł się on - nasz dzisiejszy patron. Niestety ekspedycja zakończyła się klęską, a bohater tej historii i jego współbracia trafili do angielskiego więzienia. Po kilku miesiącach bezskutecznych tortur, 31 października 1602 roku, ten były żołnierz został w końcu przewieziony do Youghal na egzekucję. Jego odwaga połączona z pogodą ducha, tak bardzo zbiła z tropu katów, że odmówili jej wykonania. W końcu życia pozbawił go wzięty siłą z tłumu rybak, który wcześniej poprosił go o wybaczenie. Skazany jezuita udzielił mu go z uśmiechem na ustach i umarł z okrzykiem : "Panie, w Twoje ręce powierzam ducha mego". Czy wiecie państwo kto w obliczu śmierci wykazał się tak żołnierskim hartem ducha? To bł. Dominik Collins, zakonnik i męczennik.