Wydaje się, że dzisiejszy patron, św. Edwin władca Northumbrii, jest co najmniej niedzisiejszy. I w sumie trudno się z tym nie zgodzić, skoro żył niemal 1500 lat temu, a po jego królestwie nie ma już dzisiaj śladu innego niż archeologiczny. Zanim jednak ponownie odeślemy go w niepamięć, spróbujmy mimo wszystko zobaczyć, czy jego żywot nie skrywa przed nami jakiejś ponadczasowej nauki.
Św. Edwin brewiarz.pl Wydaje się, że dzisiejszy patron, św. Edwin władca Northumbrii, jest co najmniej niedzisiejszy. I w sumie trudno się z tym nie zgodzić, skoro żył niemal 1500 lat temu, a po jego królestwie nie ma już dzisiaj śladu innego niż archeologiczny. Zanim jednak ponownie odeślemy go w niepamięć, spróbujmy mimo wszystko zobaczyć, czy jego żywot nie skrywa przed nami jakiejś ponadczasowej nauki. Edwin urodził się w drugiej połowie VI wieku, ale choć pochodził z królewskiego rodu młodość spędził na wygnaniu. Nie powinno to jednak nikogo dziwić biorąc pod uwagę, że w owym czasie Anglia była zbiorem licznych i zwalczających się nawzajem maleńkich księstw i królestw. Nie jest też ani trochę zaskakujące i to, że władca Northumbrii, gdy już odzyskał tron to w celu umocnienia swojej pozycji, wziął za żonę córkę króla Kentu, św. Etelburgę. Dla dzisiejszego patrona nie jest to pierwsze małżeństwo, dlatego oczekuje przybycia małżonki na swój dwór ze spokojem. Wie o tym, że wyznaje ona wiarę w innego Boga, ale nie przywiązuje do tego wagi – w końcu w tym związku nie chodzi o nic innego, jak o politykę – dlatego zgadza się na ową żoniną fanaberię. Gdyby wiedział, jak bardzo odmieni ona wkrótce jego życie, doprowadzając do męczeńskiej śmierci, być może dwa razy by się zastanowił i z ożenku zrezygnował. No ale wtedy nie wspominałby go dzisiaj Kościół powszechny, tylko co najwyżej jakiś historyk wszesnośredniowiecznych dziejów Anglii i to, w pisanej nudnym językiem, naukowej pracy. Nie byłoby też opowieści o królu, który tak przejął się tym, co usłyszał o Chrystusie od swojej świętej małżonki, że zapragnął uczynić z Northumbrii prawdziwie chrześcijańskie królestwo. Nie byłoby niezwykłego przyjęcia chrztu przez władcę, możnych i lud w samą Wielkanoc 627 roku, i to przyjęcia w tak wielkiej liczbie, że trzeba było tego sakramentu udzielać w aż dwóch rzekach płynących w pobliżu rezydencji królewskiej. Co więcej, gdyby nie doszło do przyjęcia Dobrej Nowiny z ust królowej św. Etelburgii, nie mielibyśmy w Northumbrii prawdziwej rewolucji misyjnej, którą całym sercem wspierał św. Edwin. Mówię rewolucji, bo w jego królestwie kościoły i kaplice w przeciągu zaledwie 5 lat zaczęły wyrastać dosłownie jak grzyby po deszczu. Rzecz była tak spektakularna, że papież Honoriusz I zaczął nawet całkiem na poważnie myśleć o założeniu stałej hierarchii kościelnej w środkowej Anglii. Jeżeli nie doszło do tego już w pierwszej połowie VII wieku, to tylko dlatego, że w bitwie pod Hartfield św. Edwin zginął na polu walki, a jego królestwo, za cichym przyzwoleniem niektórych możnowładców, zostało zalane przez hordy pogańskich mieszkańców Walii. Są tacy, którzy zobaczą w tym oczywiście opłakane konsekwencje brania sobie za żonę chrześcijanki. Ale są i tacy – i jest ich więcej – którzy potraktują to jako śmierć w obronie chrześcijaństwa, a św. Edwina czcić będą odtąd jako męczennika. Czy wiecie państwo kiedy miała miejsce śmierć dzisiejszego patrona? Było to 12 października 632 roku.