Uważa się, że to najcenniejszy polski strój regionalny. Jeden z jego elementów stanowił równowartość "malucha". Mieszkańcy Śląska Cieszyńskiego pokazali swój skarb na Rynku w Cieszynie.
Działała także w Związku Śląskich Katolików. Jako członkini zarządu, w grudniu 1918 r. znalazła się w Radzie Narodowej Księstwa Cieszyńskiego, gdzie jej kandydaturę zaproponował sam ks. Józef Londzin. Agitowała za przyłączeniem Śląska Cieszyńskiego do Polski. Na cieszyńskim wiecu, 27 października 1918 r., miała powiedzieć: – Cieszę się, że skończyły się nareszcie czasy, kiedy kobietę w stroju cieszyńskim wyśmiewano na rynku w Cieszynie. Oto i ona dochodzi wreszcie swych praw.
W 1938 r., w czasie konfliktu polsko-czeskiego została aresztowana i zwolniona dopiero w ramach wymiany więźniów. Po rozpoczęciu II wojny, znalazła się na liście ściganych przez hitlerowców. Ukrywała się. Jednak po dwóch latach wróciła do Oldrzychowic. Została aresztowano w czerwcu 1942 r. i osadzona w cieszyńskim więzieniu. Do domu wróciła w marcu 1943 r. Nie doczekała końca wojny. W marcu 1944 r. znalazła się w szpitalu w Trzyńcu, gdzie po kilku dniach zmarła. Pochowano ją 9 kwietnia 1944 r. Nie ma już cmentarza, na którym została pochowana, nie ma więc także i jej grobu.
Po prezentacji postaci Marii Sojkowej – zaczęło się! Polonistka "Kopera" K. Michałek, wraz z członkiniami Ziemi Cieszyńskiej, dała młodym porywającą lekcje miłości do lokalnej kultury i jej części, jaką jest strój cieszyński. A właściwie nie strój. Bo to babcia pani Katarzyny, powiedziała jej, że to suknia, nie strój. W strój się kobieta stroiła, a suknię się po prostu ubierało, bo była ona używana na każdą okazję.
Najcenniejsze (materialnie) elementy sukni cieszyńskiej to napierśnik i pas
Urszula Rogólska /Foto Gość
Licealiści poznali wszystkie części sukni i jej nazwy. A tworzą ją: pantalony i halka, białe rajstopy, czarne buty z paskiem, na niskim obcasie, suknia i żywotek – gorset (każda kobieta ma niepowtarzalny wzór haftu) z hoczkami (czyli ozdobnymi elementami metalowymi), galonka – szeroka wstążka na dole sukni, bluzka czyli ręcznie haftowany kabotek, fortuch – czyli fartuch, przeposka – wstążka wiązana w pasie. I są jeszcze elementy zdobiące głowę: dla mężatek: koronkowy czepiec, osłonięty chustką, dla dziewcząt i kobiet niezamężnych – bandla, wstążka zdobiąca warkocz. A co istotne – mieszkanki Śląska Cieszyńskiego, po wyjściu zamaż nie ścinały włosów. Spinały je "w dudek" i chowały pod czepcem. – Włosy miały zostać piękne dla męża – długie i zadbane, podkreślając kobiecą godność i urodę – powtarzała za swoją babcią Katarzyna Michałek, a jedna z pań nauczycielek zaprezentowała na sobie 200-letni czepiec jej praprababci.
W chłodne dni panie zarzucały na siebie hackę – ciepłą chustę, a od święta żakiet – szpancer. Jeśli kobiecie pozwalały finanse, nosiła jeszcze złoto-srebrny napierśnik i pas z filigranowych elementów. Kiedyś mówiło się, że pas stanowi równowartość "malucha". Dziś panie, które marzą o pasie mówiły, że jego koszt to ok. 8–10 tys. zł! Nie bezpodstawnie w wielu kręgach znawców kultury regionalnej suknię cieszyńską uważa za najcenniejszy i najbogatszy strój w Polsce. Jego dopełnieniem była biżuteria: broszka w kształcie kwiatu cieszynianki lub innego wzoru kwiatowego, kolczyki i pierścionek.
Zebrani w auli "Kopernika" – i młode, i starsze pokolenie – nie chcieli się rozstawać. O rodzinnych skarbach wyjętych z szaf i szuflad długo jeszcze rozmawiali przy cieszyńskim kołoczu z makiem.