W ubiegłym tygodniu starałem się zaciekawić słuchaczy kondycją współczesnego intelektualisty. Dzisiaj chciałbym się zająć jego bliskim krewniakiem – kimś kogo określa się dumnym mianem eksperta.
Interesuje mnie przy tym raczej rzadka jego odmiana, mianowicie ekspert, który przyznał się do pomyłki. Ponieważ rzecz dotyczy sytuacji Francji – podsumowując charakter tej swoistej spowiedzi przyznającego się do błędu eksperta przypomnę starego Talleyranda – „To gorzej niż zbrodnia, to błąd”. Otóż już tytuł wywiadu, którego François-Bernard Huyghe, ekspert Francuskiego Instytutu Spraw Międzynarodowych i Strategicznych udzielił dziennikarce portalu Interia Agnieszce Waś-Tureckiej sygnalizuje nie tylko przyznanie się do błędu, ale i stan bezradności, który zresztą staje się coraz bardziej wyuczony.
Wiele mówi w tym względzie tytuł wywiadu: „Nawet dżihadystów nie nazywamy naszymi wrogami”. Interesować mnie będzie jednak nie lepsza czy gorsza forma taktyki jaką państwa Zachodu stosują wobec odwołujących się do dżihadu terrorystów, ale sfera aksjologiczna, o której mówi francuski ekspert, tj. to, co dzisiaj określa się jako wartości europejskie, a co w słodkiej Francji przyjęło postać wartości republikańskich. Pyta dziennikarka: „- Wracając do raportu Instytutu Monteskiusza [to ten od trójpodziału władzy – przyp. KŁ], czy niepokoi pana, że na francuskich ulicach jest coraz więcej islamistów?” Odpowiedź eksperta zdaje się być na skraju tzw. politycznej poprawności, powiada on mianowicie, ni mniej, ni więcej – „- Oczywiście, że nie cieszę się z tego powodu” i dodaje „We Francji mamy znaczny odsetek muzułmanów, którzy wracają do tradycyjnej doktryny salafickiej”.
Dla wyjaśnienia – salafityzm wiąże się nie bez podstaw z islamskim fundamentalizmem, ze wszystkimi jego konsekwencjami. „- Dlaczego [zwracają się ku salafityzmowi – KŁ]?” – dopytuje dziennikarka. „Bo nie mamy dla nich żadnej ciekawszej alternatywy” – wyznaje ekspert. Jego rozmówczyni nie traci nadziei – „Autor raportu pisze, że trzeba lepiej i bardziej promować wartości republikańskie”. Ekspert pozostaje w tym względzie pesymistą – powiada: ”Tylko problem w tym, że one nie są zbyt przekonywujące”. Dziennikarka dopytuje dalej: -„Czy można zrobić je bardziej przekonującymi?”. Ale ekspert nie podziela jej nadziei – w tonie jego odpowiedzi wyraźnie brzmi rezygnacja: „ - Co rozumiemy pod nazwą wartości republikańskie? Co oznacza żyć w takim społeczeństwie, które jest bardzo równościowe? Nie mamy celu…”. Dziennikarka dociska rozmówcę: „- Czyli nie mamy im czego zaproponować?”. Odpowiedź eksperta nie pozostawia wątpliwości – wyznaje: „Wygląda na to, że liberalna demokracja nie jest zbyt uwodzicielska. Powiedziano nam, że komunizm musi zniknąć, że wszyscy powinni żyć w liberalnej gospodarce, w demokracji reprezentatywnej, wyznawać otwarte wartości. Problem w tym, że to przyciąga coraz mniej ludzi Nie tutaj oczywiście, nie w Paryżu. Ale część czasu spędzam na południowym zachodzie Francji, w niewielkiej miejscowości, w której była fabryka. Zamknęli ją i ludzie pozostali bez pracy, bez perspektyw. I głosują na Front Narodowy. Nasza ideologia zawodzi. Ponosi porażkę”. Tak, brzmi to pesymistycznie, i nie zmienia tego nawet odwołanie się do diagnozy, zgodnie z którą przeciw wartościom, nazwijmy je, republikańskim odwracają się tylko czy może choćby tylko przede wszystkim ci, których w znanym polskim eksperckim sloganie określa się jako „starszych, słabiej wykształconych, z mniejszych ośrodków”. Słabość zaklinania rzeczywistości, że to tylko „starsi, słabiej wykształceni, z mniejszych ośrodków” winni są erozji republikańskich wartości zdaje się potwierdzać iście historiozoficzny ton kolejnej wypowiedzi eksperta – „Myślę, że jesteśmy świadkami upadku elit, upadku historycznego optymizmu z lat 90. Wierzyliśmy, że historia się skończyła, ale myliliśmy się. Całkowicie. Elity, media, eksperci wiedzą coraz mniej”.
A wartości? A styl życia? I tu ekspert nie ma dla wyznawców republikanizmu dobrych wieści – „Przesłanie oficjalne jest takie: powinieneś być milszy, umiarkowany. Ale to prawie śmieszne, w porównaniu z tym, że ci ludzie [dżihadyści – KŁ] chcą umrzeć, poświęcić swoje życie”. Tyle fragmentów spowiedzi eksperta – jak dla mnie w zupełności wystarczy. Jego konstatacje nie są oczywiście odkrywcze. Ale dobrze, że przynajmniej niektórzy eksperci zaczynają dostrzegać to, co dla wielu oczywiste było znacznie wcześniej. I na koniec jeszcze jedno: wielokrotnie dało się słyszeć pełne nadziei i jakiejś perwersyjnej satysfakcji głosy, że kościoły w Polsce pustoszeją i już za niedługo będzie jak na Zachodzie. Może warto posłuchać francuskiego eksperta, który dostrzega, że pustoszeją nie tylko kościoły chrześcijańskie. Najwyraźniej kościół republikański zaczyna pustoszeć także.