Właśnie wróciłam z Wilna i jak zwykle odwiedziłam tam hospicjum dla dorosłych, przy ulicy Rasu 4 czyli po polsku - Na Rossie 4, pięć minut od Ostrej Bramy.
Jego budynek wznosi się w fenomenalnym miejscu, tuż obok domu zgromadzenia Sióstr Jezusa Miłosiernego. Gdzieś w okolicy drzwi wejściowych klasztoru Siostrze Faustynie Kowalskiej ukazał się Pan Jezus prosząc, by właśnie tu powstało zgromadzenie zakonne przypominające o Jego miłosierdziu. Siostra przychodziła tu kilka razy w tygodniu, żeby sprawdzać czy malarzowi Eugeniuszowi Kazimirowskiemu, udaje się utrwalić na płótnie postać Jezusa z jej wizji.
Warto wyobrazić sobie jak to musiało wyglądać – na parterze przyszła święta widzi Jezusa, na piętrze mieszka przyszły błogosławiony, a w jednym z pokojów powstaje otoczony dziś ogromnym kultem obraz. Kazimirowski podczas malowania dłoni Jezusa poprosił o pozowanie ks. Michała Sopoćkę, który, warto przypomnieć, doprowadził do powstania obrazu, umawiając na spotkanie siostrę Faustynę z artystą.
Miejsce, o którym opowiadam jest szczególne, i nieustannie zyskuje jakieś wartości dodane, przez co udaje mu się wyróżnić nawet w takim mieście, jakim jest mówiące tysiącami szczegółów Wilno. Pięć lat temu właśnie tutaj przyjechała polska zakonnica siostra Michaela Rak z pięcioma złotymi w kieszeni, ogromną wiarą w duszy, i zbudowała pierwsze na Litwie hospicjum stacjonarne. Opieką paliatywną są w nim objęci chorzy różnych narodowości – Polacy, Litwini, Rosjanie, Żydzi, Białorusini. Niedawno ruszyła budowa kolejnego budynku, doklejonego od strony skarpy, w którym będzie się mieścić hospicjum dla dzieci. Siostra otrzymała wsparcie polskiej telekomunikacji i każdy z nas może dołożyć się kilkoma złotówkami do tej budowy wysyłając z Polski esemesy na numer podany na stronie hospicjum w Wilnie.
– Siostra to znakomity dyplomata, który najbardziej wpływa na poprawę stosunków między mieszkającymi w Wilnie nacjami, a przede wszystkim Polakami i Litwinami – kilka razy powtarzał mi tę trafną myśl Józiu Szostakowski podczas śniadania w hospicjum. Nawiasem mówiąc, śniadanie czy inny posiłek jest wpisany w odwiedziny tego miejsca, bo Siostra nie pozwala, by ktokolwiek wyszedł stąd nie pokrzepiony na duchu i ciele. Józiu Szostakowski, który nieustannie kibicuje działaniom hospicjum, jest znakomitym poetą, pisarzem, przez lata był wykładowcą polskiego, i dobrze wie co mówi.
Kilka dni temu zdjęcie wileńskiego hospicjum znalazło się na pierwszych stronach nie tylko litewskich gazet. Papież Franciszek w czasie pielgrzymki na Litwę zatrzymał się przy nim na dłuższą chwilę. Chorzy, żyli tymi odwiedzinami i motywowali się, żeby zebrać siły i spotkać się z Ojcem Świętym.
- Każde prawdziwe spotkanie wyzwala w spotykających się nowe siły – powiedziała mi siostra Michaela. Żeby pokazać efekty niedawnego, ważnego spotkania, zaprowadziła nas do leżącego w sali na piętrze pana Antoniego, chorego na nowotwór. Tuż przed przyjazdem papieża słabł, gorzej wyglądał, nie miał ochoty z nikim rozmawiać. Po spotkaniu z Nim – zaczął siadać, więcej jeść, po prostu – znowu cieszy się życiem. Z ustawionych na stoliku nocnym wazoników nie pozwala wyjmować flag papieskich przygotowanych na powitanie Ojca Świętego.
- Każde prawdziwe spotkanie wyzwala w spotykających się nowe siły – słyszę słowa siostry Michaeli. Stoję w wileńskim hospicjum przy łóżku pana Antoniego i pytam ją czy spotkanie z nami też je wyzwala. Uśmiecha się i nic nie mówi, chyba sugerując, że takie pytanie każdy z nas powinien zadać sobie sam.