„Dzieckiem Bożym jestem ja...” kto z nas nie śpiewał w dzieciństwie tej piosenki? Kto nie pamięta też słów Jezusa skierowanych do Apostołów i do nas wszystkich : „Jeśli się nie odmienicie i nie staniecie jak dzieci, nie wejdziecie do królestwa niebieskiego”?
Św. Teresa od Dzieciątka Jezus brewiarz.pl „Dzieckiem Bożym jestem ja...” kto z nas nie śpiewał w dzieciństwie tej piosenki? Kto nie pamięta też słów Jezusa skierowanych do Apostołów i do nas wszystkich : „Jeśli się nie odmienicie i nie staniecie jak dzieci, nie wejdziecie do królestwa niebieskiego”? Znamy to wszystko doskonale, a jednak z tym Bożym dziecięctwem jesteśmy mocno na bakier. A jeżeli już myślimy o sobie w ten właśnie sposób, to najczęściej w kontekście posłuszeństwa. Posłuszne Boże dziecko, ale czy szczęśliwe? A może posłuszeństwo to tylko skutek uboczny, czegoś dużo ważniejszego, czegoś co jako dorośli zgubiliśmy gdzieś po drodze? Na szczęście na kłopoty z naszą pamięcią mamy dzisiaj lekarstwo – patronkę, która nieprzypadkowo nazywana jest Małą Tereską. Ten przydomek miał ją oczywiście odróżniać od św. Teresy z Avila, zwanej Wielką, ale stanowił też kwintesencję jej własnej drogi do nieba. "Małej drogi dziecięctwa Bożego" jak nazywała codzienny wysiłek wkładany w to, by jak najdoskonalej spełniać wszystkie, nawet najmniejsze obowiązki. Czyli jednak posłuszeństwo, powiecie państwo. Zgoda, ale niejako mimochodem i w dosłownym tego słowa znaczeniu. Bo posłuszeństwo, a właściwie posłuch, to przecież nic innego jak wsłuchanie się w czyjeś Słowo. Zaufanie temu Słowu. A jeśli mowa o Słowie Wcielonym, to przede wszystkim doświadczenie uprzedzającej miłości Boga Ojca. Jeszcze nic nie zrobiłem, a już jestem kochany! Nawet gdy się złoszczę, kapryszę, jestem niecierpliwy - jestem kochany bez różnicy tak samo. Dlaczego? Bo jestem! Czy nie tak właśnie widzą to małe dzieci? I tak było również z Małą Tereską. Urodzona w Normandii w 1873 roku. Po śmierci mamy jako najmłodsze dziecko rozpieszczana do granic możliwości. Kapryśna i płaczliwa. A z drugiej strony tak wyczulona na Bożą miłość, że przyjmując Komunię św. była w stanie z radością powtarzać : "Już nie ja żyję, ale żyje we mnie Jezus". Nie wahała się też ani chwili by poprosić Boga o cud nawrócenia pewnego przestępcy, jeśli nie z miłosierdzia, to dla jej pociechy. „Niech to będzie mój pierwszy duchowy syn” modliła się jako czternastolatka. Gdy w wieku 15 lat zapragnęła iść do Karmelu, lecz odesłano ją z kwitkiem jako zbyt młodą, po zgodę na wstąpienie do nowicjatu udała się wprost do biskupa, a następnie do papieża. Kto, jeśli nie dziecko Boże robi takie rzeczy? Kto przestępując próg klasztoru od razu stawia sprawę jasno : „Chcę być święta!” i z uśmiechem dąży do tego celu małymi krokami wyznaczonymi codziennością, zachwycając się każdym kolejnym dniem nawet, gdy współsiostry traktują to jako lekkomyślność? Kto tak robi? Odpowiedź jest prosta Mała Tereska, czyli św. Teresa z Lisieux, albo św. Teresa od Dzieciątka Jezus. Czy pamiętacie państwo kiedy zmarła i ile miała wtedy lat? Miało to miejsce 30 września 1897 roku i spowodowane było zaawansowaną gruźlicą. Matka przełożona podejrzewała, że Teresa była zbyt wątła jak na trudy Karmelu, ale kto by przemówił do rozsądku dziecku, które z miłości do Boga umarło w wieku 24 lat.