Zastanawiali się kiedyś państwo nad popularnością filmu "Znachor" Jerzego Hoffmana?
Św. Kosma i Damian brewiarz.pl Zastanawiali się kiedyś państwo nad popularnością filmu "Znachor" Jerzego Hoffmana? Być może sprawił to talent reżysera do opowiadania wzruszających historii, albo mistrzowska kreacja Jerzego Bińczyckiego w roli Antoniego Kosiby. Gdyby jednak rzecz cała ograniczała się tylko do tego, to jeszcze przed wojną, w roku 1937, nie powstałaby pierwsza ekranizacja tej powieści pióra Tadeusza Dołęgi-Mostowicza. Można więc słusznie założyć, że sława tej historii bierze się z jej nieodpartego romantyzmu. Ale… no właśnie. Czy patrząc na zmagania tytułowego bohatera nie dokonuje się w nas coś więcej? W końcu każdy z nas choć raz w życiu musiał korzystać z pomocy służby zdrowia i pewnie ma w tej kwestii jakieś życzenia. A to by każdy z lekarzy był kompetentny na granicy geniuszu. A to by był ludzki w relacji z pacjentem. Najlepiej też, by był stale dostępny i wykonywał swój zawód nieodpłatnie. No i żeby traktował chorego całościowo, nie tylko leczył ciało, ale i umacniał ducha. Czy to aż tak wiele? Nie dla książkowego i filmowego profesora Wilczura. Bo już lekarz z krwi i kości pracujący we współczesnych realiach może tym wymaganiom nie sprostać. Gdyby jednak szczerze chciał sięgnąć tego ideału, to ma orędownika w niebie. I to nie jednego. Bo Kościół wspomina dzisiaj aż dwóch świętych lekarzy. Pochodzili prawdopodobnie z Arabii. Stamtąd trafili do Cylicji w Małej Azji, by doskonalić się w sztuce leczenia ludzi. Praktykowali w Egei, gdzie nie tylko pomagali chorym powrócić do zdrowia, nie tylko nie brali za to żadnych pieniędzy, ale nadto tych, którzy byli poganami udawało im się doprowadzić do poznania i przyjęcia Chrystusa. Nic dziwnego, że w krótkim czasie za sprawą marketingu szeptanego, czyli popularnej poczty pantoflowej, stało się o nich głośno nie tylko w mieście. Kłopot jednak w tym, że pod koniec III wieku, w czasie nasilenia prześladowań chrześcijan, to nie była najbezpieczniejsza strategia reklamowa. Nie trzeba było długo czekać by obaj wspominani dzisiaj patroni zostali aresztowani i straceni. Do końca z dumą powtarzali, że są chrześcijanami, którzy dzielą się ze swoimi braćmi i siostrami tym, co sami otrzymali od Zbawiciela. Dziś trudno orzec, co w tej historii jest faktem, a co naszym pragnieniem zamkniętym w przekazywanej legendzie. Na pewno znane są nam natomiast imiona obu patronów. Znacie je państwo? Święci męczennicy Kosma i Damian, bracia bliźniacy, jak chce tego tradycja.