Kto wami gardzi, Mną gardzi. Łk 10,16
Jezus powiedział:
«Biada tobie, Korozain! Biada tobie, Betsaido! Bo gdyby w Tyrze i Sydonie działy się cuda, które u was się dokonały, już dawno by się nawróciły, siedząc w worze i popiele. Toteż Tyrowi i Sydonowi lżej będzie na sądzie niżeli wam.
A ty, Kafarnaum, czy aż do nieba masz być wyniesione? Aż do Otchłani zejdziesz!
Kto was słucha, Mnie słucha, a kto wami gardzi, Mną gardzi; lecz kto Mną gardzi, gardzi Tym, który mnie posłał».
Gardzić Kościołem nie jest trudno. Sam sobie winien, sam się prosi. Jakiż ubaw mieli nawróceni na pangermanizm postluterańscy SS-mani w Dachau z katolickich proboszczów w piżamkach, nienawykłych do pracy, kilkudniowych apeli na mrozie i wylizywania blaszanek. Jakiż ubaw nawróconych na libertynizm dziennikarzy z hołoty w kiczowatym Licheniu, lapsusów Rydzyka, prymitywnego bełkotu biskupów wobec wyżyn intelektualnych teorii gender. Nie rozumie, niczego nie rozumie, mówiła Kazimiera Szczuka o Benedykcie XVI. Mną gardzicie, mówi Pan. I Tym, który Mnie posłał. A zapewne i Tym, którego On pośle i posyła: Pocieszycielem. Może dlatego zostaje im odjęta pociecha, a pozostaje naga rozpacz. Biada wam, Korozain i Betsaido.