Jako rodzice pragniemy, by nasze dzieci miały perspektywy. Dokładamy starań, żeby w świat wyszły wyposażone we wszystkie potrzebne kompetencje. Jazda konna, balet, zajęcia aktorskie, sekcje sportowe, kilka języków obcych, dyplomy liczących się szkół, certyfikaty kursów.
Bł. Maria Bernardyna Jabłońska brewiarz.pl Jako rodzice pragniemy, by nasze dzieci miały perspektywy. Dokładamy starań, żeby w świat wyszły wyposażone we wszystkie potrzebne kompetencje. Jazda konna, balet, zajęcia aktorskie, sekcje sportowe, kilka języków obcych, dyplomy liczących się szkół, certyfikaty kursów. Na tym tle rodzice dzisiejszej patronki wypadają blado, żeby nie powiedzieć patologicznie. Maria i Grzegorz Jabłońscy byli bowiem ubogimi rolnikami spod Lubaczowa i stać ich było tylko na to, by swoim czworgu dzieciom zaoferować domową naukę pisania i czytania. O szkole nie było mowy. A jednak dzisiaj to nie oni od nas, ale my od nich możemy się czegoś nauczyć. Czego? Tego, co sprawiło, że ich córka, Maria, została wyniesiona do chwały ołtarzy. Otóż bowiem, choć niewiele byli w stanie jej ofiarować, to jednak zdołali przekazać jej szacunek dla drugiego człowieka, kimkolwiek by nie był. Z szacunkiem tym związana zaś była chęć niesienia pomocy. Tylko tyle i aż tyle. I to wystarczyło. Gdy więc dzisiejsza patronka w wieku 18 lat spotkała na swojej drodze Brata Alberta Chmielowskiego wstąpiła do Albertynek i została główną kucharką w Miejskim Domu Kalek. Zaledwie 6 lat później została przez brata Alberta mianowana przełożoną generalną i funkcję tą sprawowała przez następne 38 lat, aż do swojej śmierci w roku 1940. Jeżeli ktoś myśli, że była to ciepła posadka, jest w sporym błędzie. Maria Jabłońska miała każdego dnia tyle pracy w związku z pomocą ubogim i dbaniem o Zgromadzenie, że dosłownie nie miała czasu na dłuższą modlitwę. Skąd więc brała siły, by zgodnie ze wskazaniem założyciela Albertynek, być "dobrym jak chleb" dla każdego człowieka? Czy z zaszczepionego jej przez rodziców szacunku dla potrzebujących? Z całą pewnością tak, choć w perspektywie całego jej życia i różnych ludzkich postaw, jakie dane jej było poznać, ten dar wyniesiony z domu okazał się zbyt mały. Prawdziwą moc do "Czynienia wszystkim dobrze" - jak napisała w swoim testamencie - Maria Jabłońska czerpała z nocnych adoracji Boga, który sam siebie wydał się w nasze ręce pod postacią Eucharystycznego Chleba. I jak ten właśnie Chleb pragnęła być dobra dla wszystkich. Czy wiecie państwo pod jakim imieniem zakonnym i od kiedy jest dzisiaj wspominana ta Albertynka? Bo imię Maria wyniosła z domu. Otóż św. Jan Paweł II beatyfikował ją w Zakopanem, 6 czerwca 1997 roku, jako Marię Bernardynę Jabłońską - duchową córkę św. brata Alberta Chmielowskiego, jego współpracownicę i kontynuatorkę jego dzieła miłosierdzia.