Był 15 września 1993 roku. W mieszkaniu byłego proboszcza Godrano nie było już gości. Była jednak nadal wyczuwalna atmosfera świętowania. Co prawda, od wielu już lat uwagę tego kapłana zaprzątały inne sprawy, ale w dniu urodzin przypominali sobie o nim wszyscy, z którymi się zetknął czy jako wikary, czy proboszcz, czy duchowy kierownik.
Bł. Józef Puglisi brewiarz.pl Był 15 września 1993 roku. W mieszkaniu byłego proboszcza Godrano nie było już gości. Była jednak nadal wyczuwalna atmosfera świętowania. Co prawda, od wielu już lat uwagę tego kapłana zaprzątały inne sprawy, ale w dniu urodzin przypominali sobie o nim wszyscy, z którymi się zetknął czy jako wikary, czy proboszcz, czy duchowy kierownik. I choć nie był to żaden jubileusz, skończył przecież 56 lat, gości i życzeń tego dnia nie brakowało. Częściowo na pewno wynikało to z faktu, że mieszkał teraz w swojej rodzinnej dzielnicy w Palermo na Sycylii. Z drugiej jednak strony, od chwili przyjęcia święceń kapłańskich w 1960 roku, człowiek ten bardzo pracował na to by zapisać się ludziom w pamięci. Był zainteresowany społecznymi sprawami, całym sercem stał za nauczaniem II Soboru Watykańskiego, głosił liczne konferencje w różnych kolegiach i instytutach na Sycylii. Mianowano go kapelanem w sierocińcu i proboszczem we wspomnianym już tutaj Godrano - to mała wioska leżąca niedaleko okrytego złą sławą Corleone. Przez 8 lat posługi udało mu się doprowadzić do pojednania swoich parafian, podzielonych wcześniej krwawymi walkami między rodzinami. Potem było współtworzenie ruchów kościelnych, takich jak "Obecność Ewangelii", Akcja Katolicka, "Ekipy Notre Dame" czy "Wędrować Razem". Od 1990 roku wrócił do Palermo, gdzie rozwijał swoją społeczno-duszpasterską działalność. Powstał Dom Maryi Panny Schronienia w dzielnicy Boccadifalco, założony dla młodych kobiet i matek doświadczających różnych trudności oraz ośrodek "Ojcze Nasz" dla młodzieży i rodzin z dzielnicy Brancaccio. Można powiedzieć, że historia życia tego kapłana tym samym zatoczyła koło – tutaj się przecież urodził i tutaj ostatecznie powrócił by pomagać potrzebującym. Dlatego nie zdziwił się specjalnie, gdy pomimo późnej pory usłyszał pukanie do drzwi wejściowych. Na progu nie zobaczył jednak kolejnych gości do jego mieszkania przyszli nasłani mordercy, powitał ich z uśmiechem słowami: "Czekałem na was". Zginął od strzału w kark. Wiadomość o jego tragicznej śmierci rozeszła się błyskawicznie po całej Sycylii, wywołując nie tylko powszechny żal, ale równie powszechne oburzenie. Ludzie nie dali się zastraszyć, władze szybko ustaliły zabójców i sześciu mafiosów stanęło przed sądem, który 14 kwietnia 1998 r. skazał ich na dożywotnie więzienie.