Kto z nas, choć raz uczestnicząc we Mszy św. prymicyjnej, nie otrzymał przy tej okazji świętego obrazka? Albo komu nie zdarzyło się otrzymać go w czasie kolędy? Zwykle rzucamy na niego okiem i wkładamy jako zakładkę do modlitewnika lub odkładamy wraz z innymi na stosik. Tymczasem taki właśnie obrazek z wypisaną na nim sentencją stał się prawdziwym mottem życia dzisiejszego patrona.
Bł. Franciszek Drzewiecki brewiarz.pl Kto z nas, choć raz uczestnicząc we Mszy św. prymicyjnej, nie otrzymał przy tej okazji świętego obrazka? Albo komu nie zdarzyło się otrzymać go w czasie kolędy? Zwykle rzucamy na niego okiem i wkładamy jako zakładkę do modlitewnika lub odkładamy wraz z innymi na stosik. Tymczasem taki właśnie obrazek z wypisaną na nim sentencją stał się prawdziwym mottem życia dzisiejszego patrona. Dziś nie wiemy już co przedstawiał, ale wiemy kiedy i gdzie został rozdany wiernym. Było to w czerwcu w 1936 roku w tzw. „Małym Cottolengo” w Genui, w instytucie dla ciężko chorych prowadzonym przez Małe Dzieło Boskiej Opatrzności, czyli zgromadzenie powołane do życia na początku XX wieku przez św. Alojzego Orione, kapłana. Nasz dzisiejszy patron wstąpił do niego już 6 lat wcześniej, ale nie był Włochem. Urodził się i wychował w Polsce, a z orionistami zetknął się za sprawą Matki Bożej Częstochowskiej. Jak to możliwe? Prosto. Miał dziesięcioro rodzeństwa, chciał się uczyć, ale pieniędzy na to w wiejskim domu pod Łowiczem nie było. Była za to wiara jego mamy, Rozalii, że z tego kłopotu wybawić może tylko wstawiennictwo Czarnej Madonny. I tak się stało – w drodze powrotnej z Jasnej Góry usłyszała o nowo powstałym kolegium dla chłopców w Zduńskiej Woli, prowadzonym właśnie przez duchowych synów ks. Alojzego Orione. I tak bohater naszej dzisiejszej historii trafił do Włoch, gdzie przyjął święcenia kapłańskie pisząc na swoim prymicyjnym obrazku znamienne słowa : „Daj mi moc przeciw nieprzyjaciołom Twoim". O tym, że to nie było tylko pobożne życzenie przekonał się szybko. Wysłany do Polski w wakacje 1939 roku miał objąć swoją duszpasterską opieką instytut "Małe Cottolengo" oraz parafię Najświętszego Serca Jezusowego we Włocławku. Już w listopadzie został aresztowany przez gestapo i wraz z innymi kapłanami osadzony najpierw w więzieniu w Lądzie, a następnie wysłany do Dachau. Przebywający razem z nim w obozie bł. bp Michał Kozal zapisał o nim co następuje : „Pośród internowanych był najlepszy, najbardziej uczynny, najbardziej miłosierny: to wyróżniało go spośród innych”. Nie zmienił swojej postawy przez dwa lata ciężkiej pracy na plantacji. Gdy 10 sierpnia 1942 wywożono go w "transporcie inwalidów" do zamku Hartheim zdołał powiedzieć jednemu z więźniów-kapłanów : "Odchodzimy… lecz jako Polacy ofiarujemy nasze życie Bogu, Kościołowi i Ojczyźnie". Zagazowano go niespełna miesiąc później, 13 września. Czy wiecie państwo kogo dzisiaj wspominamy? Błogosławionego Franciszka Drzewieckiego, któremu Bóg zgodnie z prymicyjną prośbą "dał prawdziwą moc przeciw nieprzyjaciołom Swoim".