Smród jak z wysypiska, uciążliwy zapach, który nie pozwala otworzyć okien - takie odbiera Straż Miejska w Siemianowicach Śląskich zgłoszenia i to kilka razy dziennie.
Centrum Siemianowic Śląskich foto / siemianowice.pl Siemianowiczanie dzwonią nie tylko do strażników, ale i do Urzędu Miasta. Jak mówią alarmują kogo się da, bo bywają dni, że nie da się nawet okna otworzyć:
Sprawa stała się na tyle poważna, że w mieście powołano patrole odorowe. Straż Miejska wspólnie z urzędnikami codziennie sprawdza miejsca, gdzie unosi się fetor... a miejsc takich - jak przyznaje sama komendant Straży Miejskiej Angelika Wojciechowska - jest wiele:
Niestety okazuje się, że bardzo często fetor pochodzi z miast ościennych, a niesie go wiatr. Jak wyjaśnić to mieszkańcom? To bardzo trudne - tłumaczy Katarzyna Naczyńska-Budnik, naczelnik Wydziału Ochrony Środowiska - ale na pocieszenie dodaje:
Niestety poza kontrolą niewiele można zrobić, bo brakuje przepisów, które ma zawierać ustawa antyodorowa. Czekając na wytyczne rządu, siemianowicki magistrat próbuje też działać na własną rękę. Jednym z takich posunięć są nowe miejskie wytyczne. Tłumaczył Piotr Kochanek, rzecznik siemianowickiego magistratu:
Urzędnicy przyznają, że ostatni miesiąc pod względem zgłoszeń i uciążliwych zapachów był w Siemianowicach Śląskich rekordowy. A wszystko przez pogodę. Upał i brak wiatru potęgowały smród.
Skwer Laury, gdzie czasem także śmierdzi fioto /facebook.com/rafal.piech