- Nie wiem, czy będę kapłanem, ale na pewno chcę się przekonać, czy to jest moja droga - mówi jeden z kandydatów do seminarium.
Dwunastu przyszłych kleryków Wyższego Międzydiecezjalnego Seminarium Duchownego w Opolu od 1 września uczestniczy w kursie propedeutycznym, który rozpoczął się w Rudach. Kolejny tydzień spędzą w Nysie, gdzie rekolekcje dla nich wygłosi bp Andrzej Czaja, a następny w seminarium w Opolu. W czwartek spotkali się z bp. Janem Kopcem i wzięli udział w Mszy św. w gliwickiej katedrze (fotorelacja ze spotkania TUTAJ).
– Celem tego okresu propedeutycznego jest integracja, bo kandydaci przychodzą z różnych miejsc, nie znają się i chodzi o stworzenie im warunków do zawiązania wspólnoty – mówi ks. Krzysztof Dulęba, ojciec duchowny seminarium.
Kandydatom towarzyszą w tym czasie ich przyszli przełożeni, wykładowcy i ojcowie duchowni. – Chodzi też o to, żeby nas poznali. Tutaj jesteśmy tylko dla nich, w seminarium już dla wszystkich. Tutaj można skrócić dystans, porozmawiać, pożartować, ksiądz prefekt gra z nimi wieczorem w piłkę… Chodzi o zaufanie, zbudowanie więzi, ale też przekonanie, że jesteśmy dla nich. Jako przełożeni seminaryjni często jesteśmy postrzegani jako weryfikatorzy, patrzący tylko, kogo skreślić z listy kleryków. Chcemy, żeby zobaczyli, że zależy nam na tym, aby wszyscy dotarli do święceń – mówi kapłan.
W programie tego czasu są m.in. spotkania poświęcone duchowości, strukturze studiów, a także zajęcia z psychoedukacji czy warsztaty komunikacji. Te ostatnie często są dla uczestników trudne. – Jednak doświadczenie pokazuje, że dużo im dają. Sami mówią o tym w świadectwach, dzieląc się przeżytym tutaj czasem. To zmienia też ich jako grupę, po tych zajęciach to już jest zupełnie inna grupa – mówi ojciec duchowny.
Przyszli klerycy na dziedzińcu Starego Opactwa w Rudach. Mira Fiutak /Foto Gość Jeden z 12-osobowej grupy przyszłych kleryków, który studiował już na wydziale teologicznym, pójdzie na drugi rok. Z diecezji opolskiej jest ośmiu kandydatów. Z diecezji gliwickiej – czterech, wśród nich Lukas Dura z Norymbergi, którego rodzice pochodzą z Kotów. W Niemczech uczestniczył w życiu polskiej misji katolickiej. – Cały czas byłem otoczony polską modlitwą, polskimi śpiewami i pobożnością, dlatego stwierdziłem, że bliżej mi będzie do polskiego seminarium niż niemieckiego – wyjaśnia.
W wieku 6 lat sam poprosił rodziców o to, żeby zostać ministrantem. – Zawsze chciałem być jak najbliżej ołtarza. Najpierw z ciekawości, potem to we mnie dojrzewało, stopniowo odkrywałem to, co dzieje się w czasie Mszy św. i coraz bardziej fascynowało mnie życie kapłańskie. Przychodziło też potwierdzenie z zewnątrz. Wielu ludzi pytało, czy chcę wstąpić do seminarium, inni nawet nie pytali, bo byli przekonani, że to zrobię – opowiada. – Wcześniej chciałem śladem Jana Pawła II iść do seminarium w Krakowie, ale potem stwierdziłem, że bardziej odnajduję się w śląskiej tradycji i zdecydowałem, że pójdę do Opola – dodaje. Już teraz wie, że pierwsze lata kapłaństwa chciałby również przeżyć w Polsce.
Maciej Krężel z parafii NSPJ w Raciborzu też przez wiele lat był ministrantem i lektorem. – Nauczyło mnie to radości i pasji w służeniu. Nie mówię, że nie miałem dziewczyn czy nie imprezowałem w liceum, ale zawsze ta myśl jakoś we mnie była – mówi o kapłaństwie. – Na początku trzeciej klasy, kiedy przychodził czas wyboru, stwierdziłem, że muszę trochę oddalić się od tego hałasu, bo wiadomo, wtedy były wszystkie „osiemnastki” i ciągle zabawa. Żeby wejść trochę w siebie i poznać, jaka jest moja droga na ten czas. Oddałem też tę moją decyzję Maryi, bardzo pomogła mi Nowenna Pompejańska, którą odmawiałem. Nie wiem, czy zostanę kapłanem, ale na pewno chcę się przekonać, czy to jest moja droga – mówi. Chciałby kiedyś wyjechać na misje, np. do Ameryki Południowej. – Żeby nieść dobrą nowinę światu, która jest nowiną zwycięstwa, nowiną życia i miłości. Właśnie to pociąga mnie, że nie mając nic, idąc tylko z dobrą nowiną, mogę dać tak dużo – dodaje Michał.
W kolejnych tygodniach kandydaci do seminarium m.in. odwiedzą klasztor benedyktynów w Biskupowie, domy sióstr marianek (Maria Hilf), służebnic Ducha Świętego od Wieczystej Adoracji i elżbietanek. Wezmą również udział w obchodach kalwaryjskich na Górze Świętej Anny.