Słupszczanie wiedzą, że Jezus jest ich Panem. I nie wstydzą się tego zamanifestować. Pokazali to podczas kolejnego Marszu dla Jezusa.
Ulica Szczecińska, główna droga wylotowa ze Słupska w stronę Koszalina. Ruch częściowo wstrzymany, bo dwoma pasami maszeruje kilkaset osób. Z daleka słychać rytmiczne uderzenia w bębny - to czwórka młodych muzyków z Lęborka. Rytm narzuca im pan Wiesiek. - Bogu na chwałę! - mówi o swojej pracy.
Tłum skanduje jak na piłkarskim spotkaniu: "Je-zus Chry-stus". Nikt nie szczędzi gardeł. I ust do uśmiechania się.
- A czemu mam się smucić? Cieszę się z tego, że Jezus żyje, że jest moim Zbawicielem, dlatego wyszłam na ulicę, żeby o tym powiedzieć innym. Niech wiedzą, że Jezus daje życie, jest radością - uśmiecha się szeroko pani Beata. Dla potwierdzenia pokazuje swoją czerwoną koszulkę z napisem "Jezus żyje".
Wątpliwości co do tego nie ma też Tomek. Za kilka godzin rozpocznie kolejny rok szkolny. Wcześniej postanowił wraz z innymi wykrzyczeć gromkie "Amen! Alleluja", gdy z mobilnej sceny pada: "czcijmy Jezusa". - Ja się tego nie wstydzę. Chcę, żeby był ze mną i żeby pomagał mi w nauce. Można powiedzieć, że idę w tym marszu z intencją - mówi słupski skaut Europy.
Jak co roku marsz kończy akt zawierzenia miasta Jezusowi. Odczytał go biskup Krzysztof Zadarko.
- Wierzymy, że w ten sposób oddajemy Jemu chwałę i wkładamy w to miasto gigantyczny ładunek dobroci i świętości - mówił biskup Zadarko.
Tegoroczny Marsz dla Jezusa upłynął także pod znakiem patriotycznych akcentów, wszak w całym kraju świętujemy 100-lecie odzyskania przez Polskę niepodległości. Dlatego wielu uczestników spotkania wzięło z sobą biało-czerwone flagi. I krzyże - mniejsze lub większe.
Jedna z sióstr zakonnych na przygotowanie do marszu poświęciła kilka godzin, bo chciała zrobić krzyż metodą decoupage. - Jest wyklejony czerwonymi różami. To znak miłości. Ale jednocześnie ma kolce, więc znak bólu i cierpienia. Bo wiele tego jest w świecie i trzeba pokutować - wyjaśnia zakonnica.