107,6 FM

Spokój i jeszcze raz spokój

- Przekazuję dziś coś, co ma bardzo wysoki poziom dzięki zaangażowaniu wielu ludzi - mówi ks. Bernard Plucik, kierownik Gliwickiej Diecezjalnej Pieszej Pielgrzymki na Jasną Górę.

Mira Fiutak: Od 20 lat pełni Ksiądz funkcję kierownika pielgrzymki. Podczas tegorocznej pielgrzymi dowiedzieli się, że było to po raz ostatni.

Ks. Bernard Plucik: Rzeczywiście poprosiłem księdza biskupa o możliwość tej zmiany. Szczerze mówiąc, zrobiłem to już w ubiegłym roku, ale ksiądz biskup prosił, żebym poprowadził jeszcze 25. jubileuszową pielgrzymkę. Obecna była dwudziestą, którą kierowałem, i myślę, że wystarczy. Nie dlatego, że nie chcę, ale mam za dużo obowiązków. Uważam, że teraz powinni przejąć to młodsi. Pielgrzymi pytali, czy nie jest mi żal. Jasne, że jest, ale przecież nie o to chodzi. Jest taki moment, że trzeba powiedzieć: to jest pora, żeby ktoś mnie zastąpił. Tak jak ja kiedyś zastąpiłem moich poprzedników: ks. Zygmunta Perfeckiego i ks. Henryka Bardosza. Argumentem za oddaniem tej odpowiedzialności było na pewno też to, że coraz mniej szedłem w pielgrzymce, więcej odcinków przejeżdżałem samochodem. Będąc proboszczem w katedrze, coraz rzadziej mogłem też uczestniczyć w ogólnopolskich spotkaniach przewodników pielgrzymek (zwłaszcza teraz, kiedy trwa renowacja elewacji naszej katedry).

Pamięta Ksiądz tę pierwszą poprowadzoną pielgrzymkę?

Pewnie. Spadło to na mnie trochę niespodziewanie. Bp Jan Wieczorek spotkał mnie w kurii i zaproponował, żebym przygotował najbliższą pielgrzymkę. A było to około Wielkanocy, więc czasu zostało bardzo mało. Powiem tylko, że naprawdę było ciężko. Miałem pomysł na pielgrzymkę, ale nie miałem ludzi.

Jak zmieniała się pielgrzymka przez te lata?

Dwadzieścia lat temu były zupełnie inne potrzeby, ale też i inne możliwości. Za sprawy medyczne odpowiadała, dziś już świętej pamięci Hania, która była na ostatnim roku medycyny. Teraz są to karetki Pogotowia MAWO-MED pana Jarka i ESKULAP pana Tomka z ratownikami i zespołem medycznym – początkowo pod kierunkiem pani dr Aleksandry, a teraz pani dr Barbary, z pielęgniarkami Basią, Małgosią i Hanią. I dobrze, bo tego wymagają przepisy, w tym roku na pielgrzymce mieliśmy dwa przypadki zapalenia wyrostka. We wcześniejszych latach, jedna pani z pielgrzymki została odwieziona prosto na porodówkę, inny pielgrzym z rozległym zawałem trafił do szpitala i gdyby nie było wtedy profesjonalnego pogotowia mogłoby się to źle skończyć. Od samego początku była ekologia, czyli grupa porządkowa. Wtedy odpowiadali za nią Beniu i Mariusz, dzisiaj to już mężowie, ojcowie i teraz ich synowie zajmują się wszystkim. Był też słynny biały fiat, nazywany „kanciokiem”, samochód mojego taty. Trzeba było sobie jakoś radzić! Przez tych 20 lat organizacyjnie pielgrzymka bardzo się rozwinęła. Zawiązało się na niej wiele przyjaźni, a nawet małżeństw. Ilu jest cichych dobrodziejów, księża proboszczowie miejscowości, przez które przechodzi pielgrzymka, dyrekcje szkół z personelem i parafianie goszczący pielgrzymów. Jest tego wszystkiego sporo... Przekazuję dziś coś, co ma bardzo wysoki poziom dzięki zaangażowaniu wielu ludzi. Na początku trzeba było samemu robić prawie wszystko. Stopniowo rozwijały się poszczególne służby i widziałem, że robią to dobrze. Kierownik pielgrzymki, a właściwie koordynator – jak zawsze o sobie mówiłem – ma za zadanie wszystko poukładać i nie przeszkadzać. To wspaniali ludzie – pani Krysia, Andrzej, Rysiu, Romek, Ula, Grzesiu, Piotr, ks. Adam, księża przewodnicy poszczególnych grup. Porządkowi – ks. Piotr, ks. Artur, ks. Sebastian, ks. Tomasz i ci, z którymi współpracowali, klerycy i „cywile”. Służba Liturgiczna z ks. Damianem, klerycy, schola (Ania, Leszek i Wojtek). Wielu ich było przez te 20 lat. Trzeba też podziękować księżom biskupom za zaufanie, jakim mnie obdarzyli, powierzając mi to zadanie.

Co jest najważniejsze w tej funkcji?

Spokój, spokój i jeszcze raz spokój. Nie można wpadać w panikę. W środku zawsze swoje przeżywałem, ale na zewnątrz trzeba okazywać spokój. Ważna jest też szczera rozmowa z ludźmi. Pielgrzymka gliwicka jest naprawdę gliwicka. Tak jak w 1626 r. poszli na nią wszyscy rajcy miejscy, tak dziś również ten znak w postaci obecnego na niej sztandaru gliwickiego jest tego dowodem. Towarzyszy podczas rozpoczęcia w katedrze i Mszy na Jasnej Górze. I to też zrodziło się z takich szczerych rozmów.

Wybiera się Ksiądz w przyszłym roku na pielgrzymkę?

Jasne, że pójdę. Ja nie wylogowuję się z pielgrzymki, będę na nią chodził. W przyszłym roku pomogę jeszcze ks. Adamowi Jasiurkowskiemu, który ma mnie zastąpić. To jeden z młodych kapłanów, który co roku prowadził grupę i zna tę pielgrzymkę. To jest bardzo ważne, bo jak idą księża, siostry zakonne, klerycy, to pójdą też świeccy. Liczę na to, że ks. Adam doda do tej pielgrzymki coś swojego, dalej rozwinie, bo przecież o to chodzi.

Jakie emocje towarzyszyły Księdzu w tym roku podczas powitania pielgrzymów z jasnogórskiego szczytu?

O tym nie myślałem, po prostu robiłem swoje. Żeby się nie wzruszyć, chciałem uniknąć emocjonalnego tonu. Bo to nie jest pożegnanie, ale podziękowanie. Bardzo chciałem wszystkim powiedzieć „dziękuję” za tych 20 lat.

Rozmowa z ks. Bernardem Plucikiem w najnowszy "Gościu Gliwickim" nr 35 na 2 września.

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

Zapisane na później

Pobieranie listy