Symbol dominikanów zdobił koszulki uczestników pierwszego charytatywnego Biegu św. Dominika w Ustroniu-Hermanicach. Przygotowali go fani biegania i pomagania wraz z ojcami dominikanami.
- O imprezie dowiedziałam się w ośrodku, w którym Piotr się rehabilituje - mówi Kinga Krzywelska, jego mama. - Jedna z pań rehabilitantek zapytała, czy zgadzamy się, żeby Piotr był beneficjentem takiego biegu. Zgodziliśmy się - potrzeby, zwłaszcza jeśli chodzi o sprzęt ortopedyczny i sprzęt, na którym Piotr się porusza - pochłaniają najwięcej pieniędzy. Radzimy sobie. Pytaliśmy czy nie ma osoby bardziej potrzebującej, ale panie rehabilitantki mówiły, że zgłoszą kilkoro dzieci. Tym razem organizatorzy biegu zadzwonili do nas. Jesteśmy im ogromnie wdzięczni za zainteresowanie i za propozycję pomocy. Musimy w tej chwili myśleć o nowym pionizatorze, bo z aktualnego Piotrek wyrasta, potrzebne są też nowe ortezy do nauki chodu i usztywniające stopy - Piotrek szybko rośnie i te zakupione pół roku temu są już za małe.
Przez ostatnie trzy lata Piotr uczęszczał do przedszkola w Ochabach, Od września rozpocznie naukę w zerówce, w Pierśćcu. Na mecie był niezwykle dumny z możliwości wręczania medali biegaczom - a ci, choć wycieńczeni biegiem w upale, klękali, skłaniali głowę przed swoim małym bohaterem, przyjmowali jego gratulacje i… przybijali piątki.
Michał Kiecoń i o. Cezary Jenta OP
Urszula Rogólska /Foto Gość
- Obecnie mamy w naszych domach 23 mamy z dziećmi, które czekają na mieszkania socjalne w różnych częściach naszego kraju. Są też mamy oczekujące dzieci - mówi Włodzimierz Chmielewski, wiceprezes Fundacji Dobrego Pasterza. - W ciągu 15 lat przyjęliśmy około 770 osób. Jeden dom mamy w Ustroniu na Skalicy, a drugi w Wiśle Małej.
Współpracujemy z MOPS-ami i GOPS-ami z całej Polski. Na dziś najpilniejsze potrzeby to remont dwóch dachów - musieliśmy z tego powodu wyłączyć dwa pokoje z naszej działalności. Obecnie gromadzimy pieniądze, za które zakupimy materiały na remont. Remontów nam nie brakuje - na wiosnę padł kocioł centralnego ogrzewania. Sytuację dzięki dobrym ludziom udało się uratować. Teraz przed nami to drugie przedsięwzięcie.
W gronie wolontariuszy podczas biegu były kuzynki Michała: Kaja Wiercigroch i Justyna Wiercigroch. - Jesteśmy tu całą rodziną. Michał marzył o takim biegu od dawna, bo kocha biegać i kocha pomagać. Cieszymy się, że mogłyśmy choć w tak symboliczny sposób pomóc - mówią dziewczyny, wręczając biegaczom butelki wody i pomagając Piotrusiowi w dekoracji.
Dominikański pies z pochodnią zdobił koszulki biegaczy w Hermanicach
Urszula Rogólska /Foto Gość
Wśród młodych z inicjatywy "Sz(cz)erzymy dobro" była jedna z jej pomysłodawczyń, Sara Chrapek. - Jesteśmy grupą młodzieży z Ustronia, która chce pomagać ludziom i bezinteresownie szerzyć dobro. Poznaliśmy się w szkole w Cieszynie, w "Szybińskim" (Zespół Szkół im. Władysława Szybińskiego). Kiedyś na lekcji wiedzy o kulturze, dostaliśmy zadanie przygotowania jakiegoś projektu społecznego. Postanowiliśmy, że na karteczkach wypiszemy dobre hasła, typu "Sz(cz)erzymy dobro", "Zarażamy uśmiechem" i wyszliśmy z tymi karteczkami i cukierkami do ludzi, na miasto. Zachęcaliśmy, żeby w zamian dawali nam uśmiech i razem z nami promowali i szerzyli dobro. Kiedy siostra Michała, a moja najlepsza przyjaciółka - Kamila Kiecoń, powiedziała mi o biegu i że są potrzebni wolontariusze, byliśmy gotowi od razu. Jest nas tu około 10 osób. Robimy wszystko w czym możemy być pomocni.
Sara Chrapek z ustrońskiej inicjatywy "Sz(cz)erzymy dobro"
Urszula Rogólska /Foto Gość