Gdyby zobaczyli państwo tego człowieka, jak idzie spaloną słońcem ścieżką w Katalonii, nigdy nie przyszłoby wam do głowy : oto człowiek godny chwały ołtarzy. No bo jak to tak?
Bł. Zefiryn Gimenez Malla brewiarz.pl Gdyby zobaczyli państwo tego człowieka, jak idzie spaloną słońcem ścieżką w Katalonii, nigdy nie przyszłoby wam do głowy : oto człowiek godny chwały ołtarzy. No bo jak to tak? Wędrowny handlarz mułów i osłów, wiecznie tułający się po świecie hiszpański Rom, do tego analfabeta, miałby stanowić dla nas wzór do naśladowania? Okazuje się, że dla Boga nie ma nic niemożliwego. Wszystko sprowadza się do tego, czy chce się, żeby był On obecny w naszym życiu czy też nie. Dzisiejszy patron, choć urodzony w rodzinie o katolickich korzeniach, zapragnął tego bardzo późno. Ale jak już zapragnął to bez żadnego odwrotu. Przyjął chrzest, zawarł sakramentalne małżeństwo ze swoją długoletnią życiową towarzyszką, poślubioną do tej pory jedynie w romskiej tradycji, i co najważniejsze osiadł na stałe w Barbastro, gdzie kupił dom. W handlu zawsze postępował w sposób sprawiedliwy i uczciwy. Zaczął też aktywnie uczestniczyć w życiu religijnym. Był katechetą romskich dzieci, dyrygentem chóru, kierownikiem kółka różańcowego. Codziennie uczestniczył we Mszy św. Nie rozstawał się z różańcem, na którym modlił się każdego dnia. A to wszystko, ta cała duchowa rewolucja, rozpoczęła się w jego życiu po 50-tce i niezmiennie trwała kolejne 20 lat. Nawet więc, jeśli byli tacy w jego otoczeniu, którzy z nieufnością podchodzili do jego przemiany, to mieli sporo czasu by zmienić swoje zdanie. Zresztą najlepszym wyrazem tego, jak ludzie odbierali owego Roma, było to, że właśnie do niego przychodzili by rozstrzygał spory dotyczące handlu i życia. On sam był już wtedy, po śmierci żony, franciszkańskim tercjarzem. No dobrze, zapytacie państwo, ale co się w takim razie stało po owych 20 latach świętego życia? Czyżby nasz patron znowu zmienił się nie do poznania? Nie. Raczej przypieczętował swoje nowe życie męczeńską śmiercią. Oto w Hiszpanii rozpoczęła się wojna domowa, która nie ominęła Barbastro. Gdy bohater naszej historii zobaczył jak żołnierze maltretują pewnego kapłana stanął po prostu w jego obronie. To wystarczyło by go aresztować, zażądać by sprofanował trzymany w rękach różaniec i rozstrzelać wobec odmowy wykonania tego polecenia. Rzecz miała miejsce został 8 sierpnia 1936 roku. Czy wiecie państwo kto wtedy zginął? Błogosławiony Zefiryn Gimenez Malla, zwany także swojsko El Pele albo El Kalo.