W poniedziałek rano żywiecka grupa rowerowa "Rozkręć Wiarę" ruszyła do sanktuarium maryjnego w La Salette. Alpy mają już na wyciągnięcie ręki!
Jak mówi panin Danuta: - Wspieram, bo nie mam wyjścia! Mąż kiedyś miał dużą nadwagę, ale kiedy zaczął nad tym pracować, rower stał się nieodłączną częścią jego życia. Co roku jestem przygotowana, że on nie odpuści kolejnego wyjazdu. Wspieram go jak mogę, tak jak on mnie w moich pasjach. Niestety ze względu na stan zdrowia nie mogę mu towarzyszyć. Przygotowania zaczyna bardzo wcześnie - kończy się jeden wyjazd, a on już myśli o następnym. Nie ma zmiłuj - rower towarzyszy mu codziennie. W domu robi wszystko, co trzeba "żeby się małżonka nie czepiała", ale trening musi być - śmieje się żona rowerzysty. - Gorączka przedwyjazdowa trwa już parę dni przed wyprawą - zapisywanie na karteczce co trzeba zabrać, wykreślanie, znoszenie rzeczy, pakowanie.
Pierwsza z prawej - Danuta Butor, żona Mariana
Urszula Rogólska /Foto Gość
Odważny jest…
Po raz pierwszy w wyprawie bierze udział Patryk Rus. Inni rowerzyści żartują, że Patryk jest dowodem na to, że warto zostawać na niedzielnej Mszy św. aż do końca, do ogłoszeń. - O wyprawach słyszałem już wcześniej. A po Nordkappie już wiedziałem, że na pewno chcę pojechać, chcę spróbować czegoś nowego, chcę się sprawdzić - opowiada 17-latek, najmłodszy z ekipy. - W grudniu podczas ogłoszeń parafialnych usłyszałem o wyprawie, o tym, że kształtuje się jej skład. Dołączyłem, uczestniczyłem w wyjazdach sprawdzających - czy dam radę - i jestem!
Patryk Rus z rodzicami i siostrą
Urszula Rogólska /Foto Gość
- Obawy są, ale skoro syn zdecydował, niech jedzie. Bardzo się zaangażował w ten wyjazd, dużo ćwiczył wcześniej. Wspieramy go w tym i mamy nadzieję, że z pomocą Bożą zrealizuje swój cel i szczęśliwy wróci do domu - mówią rodzice Patryka, mama Małgorzata i tata Zdzisław.
- Ja nie lubię sportu, ale podziwiam brata, że odważył się na coś tak hardkorowego… Odważny jest - dodaje Żaneta Rus.
Jest podjazd jest i zjazd!
Wśród tegorocznych pierwszaków wyprawowych są także: Rafał Napierała, Szczepan Kierpiec i Wiktoria Bazylińska, która 20 sierpnia skończy 18 lat.
- Podobnie jak Patryk, o wyjeździe do La Salette dowiedziałem się z ogłoszeń parafialnych - mówi Rafał. - Byłem tam dziesięć lat temu na pielgrzymce. Bardzo mi się podobało to miejsce, więc pomyślałem: idealna okazja, żeby tam być znowu - z super ekipą, na rowerach. Przygotowywałem się od stycznia - każdy weekend na rowerze, po kilkanaście godzin. Zobaczymy czy to wystarczy… Czy myślę o trudnościach? One nam towarzyszą przez całe życie, więc parę górek więcej nie robi różnicy - żartuje rowerzysta. - To znaczy zrobi, ale w pozytywnym znaczeniu tego słowa. Na zdjęciach w Internecie wszystkie przełęcze są płaskie, suche i słoneczne. Ks. Grzegorz pokazywał nam profile trasy - owszem są długie i strome podjazdy, ale skoro jest podjazd, to jest i zjazd!
W środku - Barbara Marek i Wiktoria Bazylińska
Urszula Rogólska /Foto Gość
- Moja dziewczyna Ada jedzie już po raz siódmy i w tym roku namówiła i mnie - opowiada Szczepan Kierpiec. - Staraliśmy się wspólnie przygotowywać chyba od kwietnia. Jeździliśmy w każdą sobotę i niedzielę - w tygodniu nie zawsze się udaje… Jest świetna ale przeganiałem ją na treningach, więc może dam radę
Po raz pierwszy na takiej wyprawie jest Wiktoria Bazylińska. - Mama, która wielokrotnie już brała udział w wyprawach - na rowerze i w samochodzie towarzyszącym grupie - opowiadała mi jak to wygląda; mówiła jak wiele wspaniałych doświadczeń przywozi z każdej wyprawy, a dodatkowo ks. Grzegorz namówił mnie na jazdę na rowerze, więc w tym roku postanowiłam, że chciałabym spróbować. Najbardziej mnie pociąga nieznane w tej wyprawie. Bo na każdej wyprawie jest coś nowego, coś co mamy szansę odkryć, co pozostanie w nas i co będzie tylko nasze. I chyba to najbardziej mnie ciągnie!