Od kilku lat przy korbielowskim kościele oprócz niedzielnego błogosławieństwa pojazdów odbywa się jeszcze jedno, zwykle w dniu powszednim. Wtedy przyjeżdżają głównie pojazdy, które służą do pracy.
Najpierw kierowcy i właściciele pojazdów podczas Mszy św. prosili o orędownictwo św. Krzysztofa, którego przykład otrzymali jako zachętę do naśladowania w odważnym wyznawaniu wiary. Wcześniej na nowym przykościelnym parkingu stanęły ciągniki, koparki, maszyny, potężne ciężarówki. Z rowerami i skuterami dołączyli ministranci.
Niektóre z pojazdów budziły respekt swoimi rozmiarami...
Alina Świeży-Sobel /Foto Gość
- Prośmy Pana Boga, aby każdy, kto będzie nimi wykonywał swoją pracę, mógł bezpiecznie wrócić do domu - modlił się o. Krzysztof Ruszel OP, przeor i proboszcz w Korbielowie. I nie żałował wody święconej.
Swojej porcji kropli doczekał się też patrolujący okolicę radiowóz.
Wody święconej nie zabrakło dla radiowozu...
Alina Świeży-Sobel /Foto Gość
- Nie wszyscy wcześniej przyjeżdżali po błogosławieństwo, bo uważali, że w niedzielę nie wypada podjeżdżać traktorem, a przecież to też pojazdy, które poruszają się po drogach i polach, dlatego od czterech lat urządzamy dla nich specjalną uroczystość - wyjaśnia proboszcz.
Ważnym dopełnieniem świętowania ze św. Krzysztofem był poczęstunek w namiocie, w którym ku uciesze najmłodszych parafian po raz pierwszy serwowane były także lody włoskie.
Niespodzianką dla najmłodszych były włoskie lody serwowane w namiocie przy kościele
Alina Świeży-Sobel /Foto Gość
- Wśród tych pojazdów jest jeden szczególny: czerwony żuk, rocznik 1971, teraz własność dominikanów, należący też do zbiorów korbielowskiego Muzeum Motóra. Najpierw służył strażakom w żywieckiej Śrubiarni, potem był w Sopotni Małej, a następnie na oczyszczalni ścieków używano go do wywozu odpadów i śmieci. Potem stał, a swoje drugie życie otrzymał, kiedy otrzymaliśmy go w darowiźnie od Zakładu Komunalnego, a z Żywca-Zdroju udało się otrzymać pieniądze na jego remont. Teraz jest w stanie lepszym niż tych prawie 50 lat temu, kiedy wyjeżdżał z fabryki - śmieje się o. Ruszel, dumny z nietypowego nabytku.
Czerwony żuk, pojazd dominikanów, również stanął w szeregu pojazdów oczekujących na błogosławieństwo
Alina Świeży-Sobel /Foto Gość
Muzeum założyli we czwórkę Zenon Lidner, Tadeusz Smagoń, Krystyna Jędrzejas i o. Ruszel. Oficjalnie otwarte jest tylko w niedzielne popołudnia, ale wystarczy wcześniej zadzwonić do któregoś z opiekunów i można zwiedzić także w innym dniu.
- Nazywa się Muzeum Motóra, bo początkowo miały w nim być tylko motory, a teraz oprócz 28 motorów mamy też dwa samochody: żuka i poloneza, a także różne stare sprzęty AGD. I coraz więcej pamiątek minionej epoki. Są nawet kartki na benzynę. Tak zbieramy rzeczy, których już na szczęście zniknęły z naszego codziennego. Patrząc na nie, zauważamy, jak dużo się wokół zmieniło - tłumaczy o. Krzysztof.