"Wczoraj przypłynęliśmy do Sztokholmu. Pogoda super, piękne widoki, asfalt bez dziur... Tylko fest drogo, chleb - 37 zł za kg. Pościmy" - napisał nam w środę ks. Dawid Sładek, szef rowerowej wyprawy do Szwecji.
Misja Północ - pod takim hasłem młodzi z Katowic i okolicznych miejscowości rowerami ruszyli do krajów, które łączy Morze Bałtyckie. Zobaczyli już Polskę, Litwę, Łotwę, Estonię i Finlandię. Teraz na rowerach zwiedzają Szwecję.
Oto ich relacja z 16. dnia wyprawy: Bogsta - Jezioro Stora Rangen, przy miejscowości Bjarka Saby.
Nowy dzień przywitaliśmy już o piątej rano! Trzeba przyznać, że nocleg mieliśmy kapitalny - przy kościele, w bliskim sąsiedztwie cmentarza. Spało nam się wyśmienicie! Można nawet zaryzykować twierdzenie, że spaliśmy snem kamiennym. Poranek rozpoczęliśmy modlitwą i prysznicem, który z kolei ułatwiły nam cmentarne konewki, służące do podlewania kwiatów...
Już o 6.10 wyruszyliśmy w drogę, która co prawda była gładka, ale niestety gdzieniegdzie dziurawa! Z tego właśnie powodu w rowerze Krzysztofa strzeliła dętka, która na krótki czas uniemożliwiła nam dalszą wędrówkę. Mimo małych przeszkód i awarii już o 11.30 dojechaliśmy do miasta Norrkoping, gdzie zaopatrzyliśmy się w niezbędne produkty spożywcze i higieniczne, ugotowaliśmy obiad, a następnie oddaliśmy się krótkiej drzemce.
Już o 16.00 zwarci i gotowi zjawiliśmy się w lokalnym kościele katolickim, który udostępnił nam hinduski kapłan Samge. To właśnie tu odbyła się nasza wspólna medytacja i Eucharystia. Po zakończonej Mszy rozmawialiśmy z miejscowym księdzem, który opowiadał nam o sytuacji Kościoła katolickiego w Szwecji. Wspomniał, że niegdyś w jego parafii było trzech polskich proboszczów, teraz gospodarzem miejsca jest ksiądz pochodzący z Indii. Wspominał również, że jego zdaniem Kościół luterański w Szwecji charakteryzuje nazbyt duży liberalizm.
Nadmienił też, że w Szwecji jest 100 tys. katolików, z czego 90 proc. stanowią imigranci, wśród których największy odsetek stanowią Polacy i Chorwaci. Na pożegnanie dostaliśmy od niego długopisy z adresem parafii, dzięki którym będziemy pamiętać o tym, gdzie powinniśmy wrócić, a także zostaliśmy przez niego pobłogosławieni na drogę. Słońce schowało nam się za chmurami, a w jego miejsce pojawił się silny wiatr, który wiał nam prosto w oczy... Jedzie się trudno, ale nadal jest pięknie!
BILANS: 145 km
AWARIE: Dętka Krzysztofa, pęknięty pedał Szymona.
Wyprawę na bieżąco śledzić można na Facebooku pod hasłem: Włóczykoła.