25 pielgrzymów na rowerach wiezie diecezjalne intencje do Matki Bożej Królowej Pokoju w Medjugorie. 15 lipca wyruszyła rowerowa pielgrzymka po sanktuariach Europy.
Po raz ósmy rowerzyści z różnych stron diecezji wyjechali na wymagający kondycji szlak pielgrzymkowy. 25 uczestników (i 4 osoby obsługi) wyruszyło z Koszalina transportem samochodowym w piątek 13 lipca, by niedzielny poranek rozpocząć pielgrzymowanie z alpejskiego sanktuarium Mariazell w Austrii.
Przed nimi 1100 kilometrowa trasa biegnąca przez Słowenię, chorwackie sanktuarium Marija Bistrica, drogę wzdłuż Adriatyku i przez góry do Bośni i Hercegowiny. 25 lipca pielgrzymi wjadą do Medjugorie, gdzie spędzą 3 dni.
- Zachwyciliśmy się tym miejscem, ponieważ tam Maryja przychodzi do nas, ludzi, jako Królowa Pokoju i prosi o modlitwę w intencji pokoju na świecie - wyjaśnia ks. Tomasz Roda, kierownik pielgrzymki.
Stąd ogólna intencja pielgrzymki: o pokój. - Widzimy, co się dzieje w relacjach między ludźmi, także w naszych środowiskach, dlatego nasz trud chcemy ofiarować w intencji pokoju w rodzinach, a szczególnie w rodzinach na Bliskim Wschodzie. Wieziemy także pilną intencję diecezjalną: o powołania kapłańskie do naszego seminarium - wymienia kapłan.
- Traktujemy to nasze pielgrzymowanie jako drugą część diecezjalnej pielgrzymki rowerowej. Tydzień temu pielgrzymowaliśmy w licznej grupie na Jasną Górę, tutaj mamy grupę bardziej zahartowanych rowerzystów i możemy sobie pozwolić na dłuższą trasę.
Urszulę Kawalec z Białogardu właśnie cel wyprawy - Medjugorie - przekonał, by wsiąść na rower i zmierzyć się z wymaganiami trasy. Cyklistka nie czuje się zbyt silna fizycznie, ale wierzy, że uda jej się tam dojechać. - Chciałam włożyć w tę pielgrzymkę trochę trudu, ale nie podchodzę do tego pod kątem wyczynu. Trud to jednak coś innego. Pielgrzymka musi boleć, trzeba wyrzucić z siebie wszystkie złe emocje - powiedziała białogardzianka.
Z jej doświadczenia wynika, że na wielodniowym szlaku nie zabraknie kryzysów, także tych psychicznych. - Na to wpływa choćby niewyspanie czy upał. Ale też inny rodzaj pożywienia, wody, inne dawki żywieniowe. I w ogóle inne warunki niż to, do czego jesteśmy przyzwyczajeni. Ale to jest potrzebne - zapewnia.
Podobnie uważa gdańszczanka, pani Anna, która dołączyła do naszej diecezjalnej ekipy. - Myślę, że raz w roku trzeba przeżyć takie rekolekcje, wykorzystać ten czas na głębokie przemyślenia - powiedziała. Dodała, że na tę pielgrzymkę (a bierze w niej udział po raz trzeci) coś ją ciągnie i że wraca na nią "jak bumerang". - Zawsze jadę z jakąś intencją, która jest głęboko w moim sercu.
Ks. Roda uważa, że rowerowe pielgrzymowanie jest dobrym sposobem na dotarcie do osób, które nie są zaangażowane w ruchach czy wspólnotach kościelnych, a jednak potrzebują kontaktu z duszpasterzem. - To jest grupa reprezentatywna dla naszego Kościoła: ludzie, którzy są na niedzielnej Mszy św., spełniają swoje religijne obowiązki. I nagle patrzą, że na etapie ich życia pojawia się ksiądz i to na rowerze; że pojawia się trochę inna, bo polowa, Msza św.; że pojawia się temat wiary w Boga. Ten czas wspólnego podróżowania sprawia, że oni otwierają się na te tematy, co więcej - oczekują, by poprzez rozmowę, wyjaśnienie wielu kwestii oraz po prostu bycie blisko nich pomóc im w codziennych wyborach.
Pielgrzymka potrwa 10 dni. Do Polski pielgrzymi powrócą busami.