Kto nie bierze swego krzyża, a idzie za Mną, nie jest Mnie godzien. Mt 10,38
Jezus powiedział do swoich apostołów:
«Nie sądźcie, że przyszedłem pokój przynieść na ziemię. Nie przyszedłem przynieść pokoju, ale miecz. Bo przyszedłem poróżnić syna z jego ojcem, córkę z matką, synową z teściową; „i będą nieprzyjaciółmi człowieka jego domownicy”.
Kto kocha ojca lub matkę bardziej niż Mnie, nie jest Mnie godzien. I kto kocha syna lub córkę bardziej niż Mnie, nie jest Mnie godzien. Kto nie bierze swego krzyża, a idzie za Mną, nie jest Mnie godzien. Kto chce znaleźć swe życie, straci je, a kto straci swe życie z mego powodu znajdzie je.
Kto was przyjmuje, Mnie przyjmuje; a kto Mnie przyjmuje, przyjmuje Tego, który Mnie posłał.
Kto przyjmuje proroka jako proroka, nagrodę proroka otrzyma. Kto przyjmuje sprawiedliwego jako sprawiedliwego, nagrodę sprawiedliwego otrzyma.
Kto poda kubek świeżej wody do picia jednemu z tych najmniejszych, dlatego że jest uczniem, zaprawdę, powiadam wam, nie utraci swojej nagrody».
Gdy Jezus skończył dawać te wskazania dwunastu swoim uczniom, odszedł stamtąd, aby nauczać i głosić Ewangelię w ich miastach.
Wydaje się to niemożliwe, aby Bóg, który jest miłością, dzielił ludzi. I faktycznie to jest niemożliwe. Bo miłość, która jest prawdziwą miłością, zawsze jednoczy. Jezus mówi, że przyszedł przynieść miecz, że przyszedł poróżnić bliskich sobie ludzi. Nie dlatego, że chce ich rozdzielenia. Lecz dlatego, że przez radykalizm Ewangelii ludzie poróżnią się sami. Na tym polega krzyż, który jako chrześcijanie niesiemy każdego dnia: albo wierzymy całkowicie i bez końca, albo nie jesteśmy godni Jezusa. Logika królestwa Bożego opiera się na oddaniu całego siebie, prawdziwego siebie, bez przekłamań i półśrodków. I to jest bardzo zrozumiałe. Bo chodzi o najwyższą stawkę. O coś najważniejszego. O życie na wieki.