W górskiej kaplicy na papieskim szczycie z pielgrzymami modlił się misjonarz z Tanzanii - ks. Krzysztof Dybał.
Był gościem z daleka, a zarazem bliskim przyjacielem tego miejsca. Ks. Dybał, misjonarz w Tatwe w diecezji Musoma w Tanzanii, przed wyjazdem na misje pracował jako wikariusz i katecheta w pobliskim Inwałdzie. Jak wspominał, w tamtym czasie jego szkolną koleżanką z pracy była Maria Jakubowska-Szczotka, córka pana Stefana, budowniczego kaplicy na Groniu, obecnie wspierająca go w opiece nad kaplicą.
Misjonarz mówił o swojej pracy w Tanzanii
Maria Jakubowska-Szczotka
- Tutaj, w górach, jesteśmy ponad naszymi codziennymi sprawami i problemami, na pewno możemy się poczuć bliżej Boga. Dlatego dziękuję za troskę o to miejsce i stąd proszę o waszą modlitwę w intencji misji i misjonarzy. Tak, jak mówił papież Franciszek, ta modlitwa jest pierwszym dziełem, jakie powinien podjąć każdy chrześcijanin. Jest też dziełem najbardziej skutecznym, choć nie można tego zmierzyć - mówił ks. Dybał.
Wspólna modlitwa z misjonarzem
Maria Jakubowska-Szczotka
Opowiedział też o swojej obecnej parafii w Tatwe, położonej w północnej części Tanzanii, przy granicy z Kenią, kilkadziesiąt kilometrów na wschód od jeziora Wiktorii.
- Na pewno katolicy są tam w mniejszości, ale jeśli miałbym określić ich liczbę w mojej parafii, miałbym z tym duży problem. Co roku chrzest przyjmuje od kilkudziesięciu do kilkuset osób. W zeszłym roku, z okazji jubileuszu 150-lecia ewangelizacji Tanzanii, ochrzciłem około 500 osób i są to na pewno liczby robiące wrażenie. Problemem w Afryce nie jest jednak ochrzcić kogoś, ale sprawić, aby po chrzcie kontynuował on swoje sakramentalne i chrześcijańskie życie w Kościele - mówił misjonarz, tłumacząc, jak afrykańskie zwyczaje czy dawne wierzenia, magia, zabobony przeszkadzają jego parafianom przyjąć Chrystusa całym sercem.
Jak dodał, bardzo ważne w pracy misjonarza, który spotyka się na co dzień z ogromną biedą, jest wsparcie materialne z zewnątrz. Bez niego nie miałby szans na remonty czy budowę kaplic w swojej wiejskiej parafii, gdzie brak jakiegokolwiek przemysłu, a ludzie żyją tylko z uprawy roli.