Ekstremalnie poparzony 20-latek został uratowany w Małopolskim Centrum Oparzeniowo-Plastycznym.
Pacjent trafił do nas w stanie skrajnie ciężkim, nieprzytomny, z oparzeniem 95 proc. powierzchni ciała i poparzeniem dróg oddechowych - mówi dr hab. Anna Chrapusta, kierownik Małopolskiego Centrum Oparzeniowo-Plastycznego działającego w Szpitalu im. Rydygiera w Krakowie.
Do wypadku doszło w marcu w Marcinkowicach na Dolnym Śląsku. Gdy 20-letni Kamil zszedł do kotłowni, nie wiedział, że z butli ulatnia się gaz. W chwili, gdy otworzył drzwi, nastąpił wybuch, który był tak silny, że uderzył ciałem mężczyzny o ścianę, potęgując zakres obrażeń.
Tuż po wypadku Kamil zdołał jeszcze zadzwonić po straż pożarną i karetkę. Owinął się kocem, usiadł na schodach przed domem i tam czekał na ich przyjazd. Lekarze wprowadzili Kamila w stan śpiączki farmakologicznej. Najpierw trafił do szpitala w Legnicy, jednak szybko zapadła decyzja, że musi trafić do Krakowa.
- Według wszelkich podręczników takie przypadki mają fatalne rokowania. Postanowiliśmy jednak zawalczyć i przyniosło to efekt. Mogliśmy wykorzystać najnowocześniejsze technologie, co zawdzięczamy pani dr Justynie Drukale z UJ. Dzięki hodowli komórkowej naskórka, który pokrył 75 proc. ran Kamila, mogliśmy osiągnąć sukces - podkreśla dr Chrapusta.
W pierwszym etapie leczenia z ciała pacjenta wycięto martwe tkanki. Ze zdrowej skóry głowy pobrano wycinek i chirurdzy, stosując m.in. nowe, specjalistyczne urządzenie do siatkowania przeszczepów, zdołali zamknąć rany na całej prawej ręce mężczyzny oraz na ręce i przedramieniu lewym. - Jednocześnie z wąskiego paska nieuszkodzonej skóry w pachwinie i na pośladku pobrano skórę do hodowli. Bez tego nie mielibyśmy szans na zamknięcie ran - tłumaczy dr Chrapusta.
Komórki naskórka - keratynocyty - zostały wyhodowane z komórek własnych pacjenta w Banku Komórek działającym w ramach Zakładu Biologii Komórki na Wydziale Biochemii, Biofizyki i Biotechnologii UJ.
- To jest eksperyment leczniczy, który możemy realizować dzięki dofinansowaniu przez Ministerstwo Zdrowia. To nowa generacja leków - mówi dr hab. Justyna Drukała, biotechnolog, kierownik Banku Komórek. - Hodujemy żywe komórki pobrane od pacjenta, namnażamy je w warunkach laboratoryjnych i przeszczepiamy je z powrotem pacjentowi, by pokryć ranę. Te komórki uzupełniają klasyczną chirurgię i klasyczne przeszczepy skóry. Ratują życie - wyjaśnia.
Mężczyzna w trakcie pobytu na oddziale poparzeń przeszedł około 20 zabiegów w znieczuleniu ogólnym. Czeka go teraz proces gojenia blizn oraz około dwóch lat rehabilitacji.
Koordynator anestezjologii Małopolskiego Centrum Oparzeniowo-Plastycznego dr Roman Wach zauważa, że u pacjentów w tak ciężkim stanie wyzwaniem jest zapobieganie zakażeniom. - Walczyliśmy dzień w dzień. Pacjent z takim oparzeniem - tak jak pacjent hematologiczny - praktycznie nie ma odporności własnej. Uszkodzenia dotyczą całego organizmu, który nie jest w stanie się sam bronić. Staramy się pomóc, jak możemy. Tu akurat udało się - mówi dr Wach.