Bycie ojcem może być dobrą zabawą dla obu stron.
Zamki na dywanie
Nagle w jego życiu pojawił się Janusz Korczak. – Stał się moim guru pedagogicznym – opowiada. – Później czytaliśmy go już razem z żoną. Czuliśmy, że jesteśmy przygotowani do rodzicielstwa. Brakuje tylko dzieci. Fascynował go też Melchior Wańkowicz, który tak jak jego tata z ojcostwa uczynił przygodę swojego życia.
Przeczytaj także:
– Bycie ojcem nie musi być nudne – przekonuje pan Andrzej. – Spędzanie czasu ze swoimi dziećmi nie musi wiązać się z męczeństwem. To może być dobra zabawa dla obu stron. Kiedy urodzili się chłopcy mógł nareszcie zacząć kochać tak, jak kochał dzieci Korczak, wychowywać ich według zasad, którymi sam się zachwycił. Spędzał z synami mnóstwo czasu. Wymyślał dla nich gry, konstruował własnoręcznie zabawki, jak kiedyś robił to dla niego ojciec.
Andrzej Lebek z wnuczką ZuziąSynowie wspominają, że tata nie narzucał kierunku zabawy ani swojej osoby. Dzieci przejmowały inicjatywę. Tata dawał tylko narzędzia i poczucie bezpieczeństwa. – Tego też nauczyłem się od Korczaka; zaufania do dzieci, poważnego traktowania i wychodzenia naprzeciw ich inwencji. W pokoju chłopców we wszystkich meblach, ścianach i suficie wkręcone były maleńkie haczyki, przez które przeplatało się kilkadziesiąt metrów linki, tworząc osnowę, na której budowało się labirynty, zamki, latarnie morskie. Absolutnym przebojem, na który schodziły się dzieci z całej okolicy, była wielka kuweta fotograficzna z piaskiem i wodą. Dzieci budowały zamki z piasku, powstawały całe konstrukcje. – Zabawa kończyła się tym, że piasek był wszędzie, a my byliśmy cali mokrzy – wspominają synowie pana Andrzeja. Sprawa polegała na tym, żeby zdążyć posprzątać, zanim mama wróci do domu. Kiedy pani Barbara wracała z pracy, piasek był już dokładnie wymieciony, a chłopcy siedzieli w wannie. Kiedy chłopcy mieli fazę na graffiti, tata skombinował planszę na całą ścianę ze zmiennym papierem, żeby synowie mogli do woli malować sprayem.
Nie byłoby jednak zabawy ani takiej relacji z synami, gdyby nie czas wykrojony z wolnych chwil taty. Czasem skradziony nocy. – Jeśli człowiek lubi to wspólne budowanie z dziećmi i obserwowanie ich radości, łatwo przychodzi rezygnacja z oglądania telewizji czy czytania gazety. Skąd biorą się takie pomysły w głowie taty, a dziś już dziadka? – Z niezrealizowanych marzeń dzieciństwa – odpowiada prosto. – Nie miałem już taty, który mógłby pomóc, ale i przestrzec przed konsekwencjami niektórych moich pomysłów. Kiedyś z kolegą, żeby zaoszczędzić na przewodzie elektrycznym, jedną fazę podłączyliśmy do rur kanalizacyjnych i cały budynek był przez jakiś czas pod napięciem – przyznaje się. – Sąsiadów wciąż kopały rury w ich własnych łazienkach…