Im wyżej stoisz, z tym wyższej wysokości grozi ci upadek. A co za tym idzie - będzie bolało bardziej. Dlatego często, gdy już osiągniemy odpowiedni życiowy pułap, dopada nas pokusa zachowawczości.
Św. Benona brewiarz.pl Im wyżej stoisz, z tym wyższej wysokości grozi ci upadek. A co za tym idzie - będzie bolało bardziej. Dlatego często, gdy już osiągniemy odpowiedni życiowy pułap, dopada nas pokusa zachowawczości. W końcu głupio tak wystawiać się na strzał, albo wręcz odstrzał, kiedy jesteśmy już u szczytu. Ta zasada działa zarówno w odniesieniu do władzy świeckiej, jak i duchownej. Ponieważ jednak chwały nie przynosi, dlatego brak cywilnej odwagi w działaniu, często zakrywamy troską o ludzi, w jakiś sposób od nas zależnych. Gdyby tej pokusie uległ także dzisiejszy patron, nie wspominalibyśmy go dzisiaj jako świętego. A miał wszelkie powody do unikania jak ognia wychodzenia przed szereg. Co prawda pochodził z arystokratycznej saskiej rodziny i był świetnie, jak na początek XI wieku, wykształconym benedyktyńskim mnichem w Hildesheim, ale… no właśnie. Kiedy został przez współbraci wybrany przełożonym musiał wykazać się nie tylko pobożnością, ale też roztropnością w rządzeniu. Takim właśnie – rozsądnym – dostrzegł go cesarz niemiecki Henryk IV i protegował na biskupa Miśni, czyli dzisiejszej Saksonii. Dość szybko jednak okazało się, że władca pomylił się w swojej ocenie. Bynajmniej jednak nie wyszło to na jaw nierozsądnego zarządzania diecezją przez nowego biskupa. Chodziło o rzecz dużo poważniejszą w oczach cesarza – ordynariusz Miśni opowiedział się bowiem w sporze o inwestyturę, czyli nadawanie godności kościelnych przez możnych, po stronie papieża, a nie swojego świeckiego dobroczyńcy. Ta nieroztropność kosztowała dzisiejszego patrona najazd wojsk na diecezję, rozgrabienie majątku i ucieczkę przed siepaczami. Co prawda cesarz Henryk IV ostatecznie musiał uznać racje papieża Grzegorza VII i udać się do słynnej Canossy, jednak zniewagi nie zapomniał nigdy i przy pierwszej nadarzającej się okazji rozpoczął zbrojne oblężenie Rzymu oraz przeprowadził na sejmie w Moguncji zdeponowanie dzisiejszego świętego ze sprawowanego przez niego urzędu. Gdyby nie nowy następca świętego Piotra bł. Urban II pewnie nie mógłby powrócić do swojej diecezji i przerwanej posługi. Nie zmienia to jednak w niczym faktu, że aż do śmierci cesarz nie darzył biskupa żadnymi względami. Zresztą nawet po swojej śmierci 16 czerwca 1106 roku, dzisiejszy patron wzbudzał żywe reakcje. Przecież to jego kanonizacja po 400 latach nieprzerwanego kultu wywołała gwałtowny protest Marcina Lutra przeciwko czci świętych i zainicjowała w jakiejś części reformację. Czy wiecie państwo kogo dzisiaj wspominamy? Św. Benona, biskupa, patrona Miśni, Monachium i Bawarii.