„Chyba wiem, co widziałem. Oczu nie da się okłamać” - powiedział niedawno jeden z moich znajomych, gdy delikatnie usiłowałem postawić pod znakiem zapytania jego pełną emocji relację z pewnego wydarzenia, zakończoną oskarżycielskimi wnioskami. „Jesteś pewien, że właśnie to widziałeś?” - dociekałem, powodując wzrost jego wzburzenia. Nie dopuszczał do siebie myśli, że obraz, który widzi, może go wprowadzać w błąd.
Ludzie już dawno odkryli, że nawet najprawdziwsze cytaty, wyrwane z kontekstu, mogą oszukiwać. Umiejętnie dobierając urywki czyjejś wypowiedzi, bez większego trudu można wypaczyć, a nawet całkowicie zmienić jej sens. Ale nawet bez czyjejś złej woli i manipulacji można wyrobić sobie fałszywe przekonanie o treści przekazu, słysząc albo czytając jedynie fragment jego albo jej wypowiedzi. Reszty się domyślamy. Dopowiadamy ją sobie, najczęściej na podstawie skojarzeń, jakie usłyszane właśnie sformułowania budzą w nas samych. Nie przychodzi nam do głowy, że dla autora usłyszanej właśnie części wypowiedzi nasze skojarzenia wcale nie są oczywiste.
Kontekst, w jakim pojawiają się konkretne słowa, nadaje im ostateczną treść, decyduje o ich faktycznym znaczeniu. Nawet opierający swą wiedzę wyłącznie na Wikipedii mogą się dowiedzieć, że „W wielu przypadkach chwilowy kontekst dyskusji/rozmowy/intencji/negocjacji zmienia istotnie znaczenia używanych słów, ale nie zawsze jest wychwytywany przez rozmówców, co w efekcie może prowadzić do nieporozumień i konfliktów”.
A co z obrazem? Czy on zawsze jest jednoznaczny i nie zmienia swego sensu zależnie od kontekstu?
Ktoś pokazał mi filmik, zarejestrowany samochodową kamerką na jednej z głównych tras komunikacyjnych w regionie. Widać na nim było samochód lawirujący z wielką prędkością między innymi pojazdami. „Kolejny wariat za kierownicą. Takim powinno się odbierać prawa jazdy” - usłyszałem komentarz. Na pierwszy rzut oka bardzo trafny i sensowny. Ale tylko na pierwszy rzut oka. W rzeczywistości za kierownicą sfilmowanego samochodu nie siedział rozwydrzony pirat drogowy, lecz przerażony ojciec, który chciał jak najszybciej dowieźć do szpitala swoje malutkie dziecko, które nagle straciło przytomność i nie reagowało na podstawowe zabiegi reanimacyjne.
Tak naprawdę to nie wyrwane z kontekstu słowa i obrazy wprowadzają nas w błąd. W rzeczywistości niejednokrotnie sami się okłamujemy, budując na własny użytek nie tylko wyobrażenie o całości, ale także radykalne, emocjonalne oceny, osądy i definitywne przekonania na podstawie cząstkowych danych. Co gorsza media dzisiaj rzadko pomagają pokonać tego rodzaju pokusę. Raczej zachęcają, do jej ulegania, wrzucając nam lawinę fragmentów, wziętych z zupełnie różnych puzzli.