- Rodzice opowiadają, że ich dzieci budzą się z krzykiem, wołają przez sen o ratunek.... To normalna reakcja po tego typu przeżyciach. Może się utrzymywać jeszcze długo - mówią psycholodzy, opiekujący się uczestnikami piątkowego wypadku na zakopiance. Dwoje poszkodowanych pozostaje w szpitalu w Krakowie.
To był trudny poniedziałek i trudny początek tygodnia dla uczniów i nauczycieli Szkoły Podstawowej nr 261 im. Stanisława Kostki Potockiego w Wilanowie. Wrócili do szkoły po piątkowym wypadku na zakopiance w Tenczynie, kiedy jeden z autokarów wiozących siódmoklasistów z zielonej szkoły, zderzył się czołowo z ciężarówką.
- To, że nikt nie zginął, to był prawdziwy cud - mówi jedna z mam, której dziecko podróżowało drugim autokarem.
Rodzice i dzieci wciąż nie mogą otrząsnąć się z tych traumatycznych przeżyć. Od piątku, przez cały weekend w szkole w Wilanowie dyżurowali psycholodzy. Od razu w piątek na miejsce wypadku pojechała dyrektor szkoły Ewelina Jankowska. Odwiedziła małych pacjentów, których umieszczono w kilku szpitalach na południu Polski. Po dzieci z rozbitego autokaru, które nie poniosły obrażeń, do Tenczyna wysłano inny autobus. Jednak trauma po wypadku była tak duża, że nie chciały do niego wsiąść. Do Warszawy powróciły więc pociągiem.
- Z relacji nauczycielek wynika, że po wypadku wszystkie dzieci zachowały się nad wyraz dojrzale. Nie było żadnej paniki. Z pomocą dorosłych sprawnie ewakuowały się z pojazdu. Nawzajem sobie pomagały, przytulały jedne drugich i pocieszały. Trzymały za rękę te ranne, które wynoszono na noszach. Naprawdę były dzielne i odpowiedzialne - podkreśla dyrektor szkoły.
Dodaje, że uczniowie nadal tę sytuację przeżywają, rozmawiają o niej, dopytują się o tych, którzy do szkoły nie przyszli. Do dzisiaj w krakowskich szpitalach pozostaje dwoje dzieci. Od poniedziałku w wilanowskiej podstawówce działa pokój interwencyjny, w którym czekają psycholodzy oraz interwenci kryzysowi, gotowi do rozmowy i pomocy.
- To także miejsce, w którym uczniowie mogą odpocząć. Lekcje w szkole toczą się w miarę normalnie, ale nauczyciele rozumieją trudną sytuację, w jakiej znaleźli się uczniowie. Jeśli któryś z nich nie czuje się na siłach uczestniczyć w zajęciach, spędza czas w pokoju interwencyjnym. Dajemy dzieciom swobodny wybór - podkreśla dyrektor szkoły.
- Dzieci czasami wypierają trudne doświadczenia, nie pamiętają ich albo nie chcą o nich rozmawiać. Tego typu urazy psychiczne nie muszą ujawnić się od razu i nie tylko przybierać postać lęku przed podróżą, jazdą autobusem czy obawy, że taki wypadek może się powtórzyć. Mogą dać o sobie znać dopiero po czasie, kiedy zniknie strach, opadną emocje. Dlatego warto je obserwować, żeby wychwycić każdy niepokojący sygnał, każdą zmianę w ich zachowaniu - mówi Ewa Sobocka, dyrektor Poradni Psychologiczno–Pedagogicznej nr 24, której pracownicy, w wilanowskiej szkole objęli psychologiczną opieką uczestników i świadków zderzenia na zakopiance.
Jak dodaje dyrektor poradni, rodzice od razu otrzymali pisemną informację na co powinni zwrócić uwagę w opiece nad dzieckiem z traumą i gdzie zgłosić się po pomoc. W najbliższy poniedziałek w szkole odbędzie się zebranie, podczas którego psycholodzy raz jeszcze uczulą rodziców, na to, co powinno niepokoić w zachowaniu dziecka po tego typu wypadku. Będzie też okazja do indywidualnych rozmów.
W każdej chwili potrzebujący mogą też uzyskać pomoc psychologiczną w Poradni Psychologiczno–Pedagogicznej nr 24, przy al. Rzeczypospolitej 14, po wcześniejszym umówieniu się na spotkanie pod numerem : 22 858 20 29 / 22 651 72 49.
Czytaj także:
Pomoc dla dzieci poszkodowanych dla dzieci w wypadku na zakopiance