Pan Jurek 30 lat spędził na ulicy...Po odejściu żony krótko mieszkał z mamą i kiedy okazało się, że nie potrafią się dogadać wyszedł z domu u już tam nie powrócił.
Pół roku wystarczyło by zszedł na dno alkoholizmu. "Przy mnie umierali kolejni koledzy, a ja siedziałem grałem w karty i piłem" - mówi dziś.
Pewnie zapiłby się na śmierć, jak pozostali, ale Bóg mu nie pozwolił. W porę się ocknął.
Dziś ma maleńkie mieszkano i 3 najlepsze w życiu lata za sobą. Najlepsze, bo pod rękę z Panem Bogiem.