Brama kamienicy. Cmentarz. Dom publiczny albo ulica. Ale też więzienie czy kobiecy oddział chorób wenerycznych w miejskim szpitalu. Wszędzie tam można było pod koniec XIX wieku spotkać bohaterkę dzisiejszej historii.
Bł. Maria Karłowska brewiarz.pl Brama kamienicy. Cmentarz. Dom publiczny albo ulica. Ale też więzienie czy kobiecy oddział chorób wenerycznych w miejskim szpitalu. Wszędzie tam można było pod koniec XIX wieku spotkać bohaterkę dzisiejszej historii. Zresztą, co tam spotkać. Można ją było usłyszeć, gdy głosi tam Dobrą Nowinę, traktując te wszystkie miejsca jak ambonę. Jednak to, co przede wszystkim sprawiło, że dzisiaj Kościół wspomina tę kobietę, to nie jej słowa, ani otoczenie, w którym je wypowiadała. Do chwały nieba wyniosły ją jej czyny, w myśl sentencji, którą nieustannie powtarzała : "Szukać i zbawiać to, co zginęło". To stąd te wszystkie jej wyprawy w miejsca, w które kobiecie dbającej o reputację iść nie wypadało. Jednak kwestia reputacji nie była dla dzisiejszej patronki najistotniejsza. Gdyby przejmowała się tym, co ludzie powiedzą nigdy nie powstałoby dzieło jej życia - sieć ośrodków wychowawczych, wyposażonych w różnorodne warsztaty pracy, gdzie kobiety słabe lub moralnie zagubione miały możliwość rehabilitacji społecznej i religijnej. Nie pociągnęłaby też za sobą naśladowczyń, które w roku 1894 stworzyły Zgromadzenie Sióstr Pasterek od Opatrzności Bożej. Tymczasem to wszystko stało się możliwe, gdyż dzisiejsza patronka w wieku ledwie 17 lat zdecydowała, że w jej życiu najważniejszy będzie Chrystus. To jemu w obecności swojego spowiednika złożyła ślub dziewictwa i to dla Niego postanowiła w Berlinie odbyć kurs kroju i szycia. Skąd ten ostatni pomysł? By poprzez swoją pracę w prowadzonej przez jej siostrę pracowni haftu i szycia odmieniać świat na lepszy. Czyli na bardziej Boży. By dla zatrudnionych tam dziewcząt być nie tylko instruktorką, ale mentorką. Jednak nie w znaczeniu moralizującej starej panny, tylko prawdziwej nauczycielki, doradczyni, w końcu wychowawczyni, która zna życie. Która potrafiła wybić się na samodzielność. Która wcześnie straciła rodziców. Która dorastała w wielodzietnej ziemiańskiej rodzinie w Wielkopolsce. I mając świadomość lepszego życiowego startu od innych pragnęła w duchu pozytywistycznym spłacać swój dług wobec ojczyzny pracując u podstaw. Z chorymi, ubogimi, potrzebującymi. Zmarła w opinii świętości 24 marca 1935 roku. Do chwały ołtarzy wyniósł ją św. Jan Paweł II 6 czerwca 1997. Wiecie państwo o kogo chodzi? To bł. Maria Karłowska, zakonnica, która mawiała swoim współsiostrom : "Mamy oznajmiać Serce Jezusa, to jest tak z Niego żyć i w Nim, i dla Niego, […] aby w życiu naszym On był widoczniejszy, aniżeli my same".