Wyjmując w środowy poranek pranie z pralki zacząłem się zastanawiać, dlaczego wszędobylski internet nie zrobił dotychczas nic, aby mnie w tej czynności zastąpić. Są przecież „inteligentne” pralki, które da się podłączyć do globalnej sieci.
Pozwala to zdalnie ustawić odpowiedni program prania - wystarczy wybrać rodzaj znajdujących się wewnątrz ubrań. Wyczytałem niedawno w jakimś artykule, że dzięki temu można nastawić pranie będąc poza domem, tak by cały cykl zakończył się tuż przed naszym powrotem. Wtedy wyciągamy wyprane ubrania i rozwieszamy do suszenia (albo wrzucamy do suszarki). No tak, ale to jednak człowiek musi umieścić ubrania w urządzeniu i je z niego wyjąć. Żadne cyfrowe rozwiązania go w tym aktualnie nie zastąpią.
Właśnie sfilmowano powieść, pokazującą świat w niezbyt odległej przyszłości. Ziemia jest w niej okropnym miejscem. Zasoby ropy się wyczerpały. Klimat się rozregulował. Na planecie panują głód, bieda i choroby. Większość ludzi ucieka od przytłaczającej rzeczywistości, prowadząc wirtualne życie w pełnej rozmachu utopii online, gdzie można być, kim się chce i spokojnie funkcjonować, grać i zakochiwać się na jednej z tysiąca planet.
Czy faktycznie da się wszystko przenieść do internetu? Z lektury wspomnianej książki wynika, że nie, bo świat rzeczywisty wciąż się dopomina o swoje. I wcale nie chodzi o tak przyziemne problemy, jak umieszczenie ubrań w pralce oraz ich wyjęcie, gdy już są czyste.
Ostatnio obserwuję w jednym z portali społecznościowych próby tworzenia grup ludzi razem, „na żywo” się modlących. Czy w ten sposób powstają modlitewne wspólnoty XXI wieku? Trudno powiedzieć. Na świecie jest coraz więcej ludzi, dla których komunikacja z innymi za pośrednictwem globalnej sieci jest równie oczywista, jak bezpośrednie spotkanie twarzą w twarz. Niektórzy nawet wolą tę formę kontaktu. Uważają, że jest prostsza, wygodniejsza, może nawet bezpieczniejsza...
Przyszło mi na myśl, czy - jeśli trend internetowych nabożeństw się utrzyma - pojawią się próby zorganizowania w sieci nie tylko adoracji Najświętszego Sakramentu, ale również procesji Bożego Ciała. Myślę, że jest to nierealne. Wiara wymaga bezpośredniego zaangażowania całej osoby ludzkiej. Potrzebuje bliskości, bezpośredniości. Klęcząc przed Jezusem obecnym pod postacią Chleba, doświadczamy jednego i drugiego. Idąc w procesji ulicami swojej miejscowości uczestniczymy w unikalnym wydarzeniu w formie, której nie da się zastąpić patrzeniem w ekran.