Skoczek narciarski Dawid Kubacki przyznał, że był zaskoczony, gdy po ostatnich zawodach sezonu 2017/2018 w Planicy dowiedział się, iż przygotowania do następnego rozpoczną się już za kilka dni. Ale dodał, że on i koledzy z kadry nie są w niej po to, aby odpoczywać.
"Nie możemy sobie pozwolić na to, aby mieć przerwę miesiąc czy dwa. Potem na nowo trzeba wszystko odbudowywać, a tak, to wystartowaliśmy do zajęć z wysokiego poziomu" - powiedział zawodnik.
Przez pierwsze tygodnie Polacy mieli treningi "na sucho". Dopiero kilka dni temu oddali pierwsze skoki w Szczyrku.
"Nie miałem dużego głodu skakania, ponieważ przerwy nie mieliśmy dużej. Te pierwsze skoki pokazały, że to była dobra decyzja, aby tak ułożyć plan przygotowań. Próby na skoczni były na przyzwoitym poziomie" - powiedział Kubacki.
Przyznał, że pierwszy skok po przerwie to jest zawsze "trochę dziwny", trzeba przypomnieć sobie jak zachować się przy jego oddawaniu.
Jego zdaniem słuszna była decyzja trenera Polaków Stefana Horngachera, aby w tym roku nie organizować zgrupowania regeneracyjnego w ciepłych krajach. Dzięki temu zawodnicy przebywali w Polsce i mimo zajęć mogli spotykać się od czasu do czasu z bliskimi.
Nie chciał mówić o zmianach w zajęciach jakie przeprowadził szkoleniowiec. Przyznał tylko, że nie były rewolucyjne: "Mogę tylko powiedzieć, że pracujemy nad tym abyśmy byli jeszcze lepsi, jeszcze lepiej skakali i zajmowali lepsze miejsca. O to w tym przecież chodzi. Staramy się też z roku na rok zwiększać poziom naszej sprawności. W efekcie w niektórych elementach te treningi są mocniejsze niż były do tej pory".
Dodał, że pierwszy okres przygotowań, bez zajęć na skoczni, był "ciężki jak zwykle".
W 2017 r. skoczek pochodzący z Nowego Targu świetnie prezentował się latem. Wygrał cykl Grand Prix.
"Specjalnie nie nastawiam się na letnią część sezonu. Tak samo było w ubiegłym roku. Po prostu chcę ten okres dobrze przepracować" - powiedział.