Amerykańskie media obiegła historia 13-letniego Trentona McKinleya z Alabamy, który wbrew oczekiwaniom lekarzy powrócił do życia.
Chłopak jechał w przyczepce, ciągniętej przez małą terenówkę. Jej kierowca gwałtownie nacisnął hamulec, powodując wywrotkę przyczepy, która spadła na siedzącego w niej Trentona. Doznał on ciężkich obrażeń czaszki.
W trakcie reanimacji chłopak kilkakrotnie "umierał". Pozostawał martwy przez 15 minut. Lekarze najpierw ocenili, że nawet jeśli przeżyje, to nigdy nie będzie funkcjonował normalnie z powodu skutków długiego niedotlenienia. W końcu stwierdzili stan śmierci mózgowej i uzyskali zgodę rodziny na pobranie organów do przeszczepów. Dzień przed ostatecznym odłączeniem od aparatury utrzymującej go przy życiu Trenton zaczął stopniowo wracać do stanu świadomości. Dziś chodzi, mówi, czyta, odrabia zadania z matematyki. Czeka na rekonstrukcję obejmującą połowę czaszki.
Matka chłopca mówi, że to cud. Sam Trenton twierdzi, że był w niebie. - Szedłem wprost przez pole - wspomina. - Nie ma innego wytłumaczenia niż Bóg. Nawet lekarze tak mówią - podkreślił.
Nie wszyscy lekarze - dodajmy. Gazeta.pl cytuje neurologa dr. Jonathana Marehbiana, który powiedział, że mózgi młodszych pacjentów mają większe predyspozycje przystosowawcze i że funkcje części uszkodzonych mogą być przejęte przez inne części mózgu.
Miraculous recovery for 13-year-old declared brain dead
ABC News