Donato Carrisi, włoski prawnik, dziennikarz, scenarzysta, autor powieści „Zaklinacz” i reżyser filmu „Dziewczyna we mgle”, powiedział niedawno w wywiadzie, że żyjemy w cywilizacji terroru, w której tragiczne newsy sprzedają się znakomicie. Po czym opowiedział, jak opisywał dla jednej z gazet zaginięcie młodej dziewczyny w małym miasteczku.
„Nie finał tej sprawy jest tu istotny, ale towarzyszący jej istny cyrk. Z całego kraju i z zagranicy ściągali reporterzy, media długo żyły tą sprawą” - zauważył, relacjonując, jak to wszyscy przedstawiciele mediów spotykali się w jedynym czynnym lokalu, małej pizzerii, która przed aferą była wręcz na skraju bankructwa. „Horror jednej rodziny przyniósł zysk całemu miasteczku. Wpływy z turystyki wystrzeliły w kosmos. Myślę jednak, że nie samo śledztwo tak zainteresowało dziennikarzy, ale to, by być pierwszymi, którzy namierzą sprawcę i go pokażą szerokiej publiczności” - stwierdził refleksyjnie.
Dodałbym do tego wniosku Carrisiego coś jeszcze. Ta pogoń za newsem, za tym, aby być pierwszym, moim zdaniem ma głębsze podłoże. Ten, kto w tym wyścigu zwycięży, ma szansę stać się w pewnym sensie właścicielem narracji dotyczącej danego tematu. Jeśli umiejętnie wykorzysta sytuację będzie decydował nie tylko o stopniu zainteresowania sprawą, ale również o tym, że ludzie się nią w ogóle zajmują, że o niej rozmawiają, a przede wszystkim, że o niej myślą i w jaki sposób myślą. To daje uzależniające poczucie władzy nad innymi.
Dzisiaj nie jest już dla nikogo powodem do zdziwienia, że to właśnie media w ogromnej mierze wskazują tematy, którymi ludzie się w swej codzienności zajmują. Swoim przekazem media nie tylko zaprzątają umysły, ale również zagospodarowują emocje. To one układają agendę tematów i spraw, którymi żyją miliony ludzi. Wręcz ją narzucają. Jedne robią to bardzo skutecznie, inne natomiast ograniczają się do reagowania, powtarzania i komentowania, równocześnie utwierdzając i upowszechniając przekaz liderów. A skoro tak, to trzeba zapytać, w której grupie znajdują się media katolickie.
Papież Franciszek podczas niedawnego spotkania z dziennikarzami katolickimi zachęcał ich, by nie zadowalali się jedynie relacjonowaniem tego, o czym mówią już inni. „Niech nikt nie wyznacza waszej agendy poza biednymi, ostatnimi i cierpiącymi. Nie powiększajcie kolejki tych, którzy biegną, by opowiedzieć tę część rzeczywistości, która już jest rozświetlona przez reflektory świata. Zaczynajcie od peryferii, mając świadomość, że nie są one końcem, ale początkiem miasta” - powiedział.
To bardzo ważna podpowiedź. Zmiana perspektywy to znakomity sposób, aby przykuć uwagę odbiorców. Nie po to, aby mieć nad nimi władzę, lecz po to, aby ich uwolnić z medialnego terroru.