We Lwowie zakończyło się regionalne spotkanie młodych, animowane przez braci z Taizé. Refleksjami podzielili się członkowie Diecezjalnego Duszpasterstwa Młodzieży.
W trakcie spotkania dla Polaków w czasie Europejskiego Spotkania Młodych Taizé w Bazylei usłyszeliśmy dwie młode Ukrainki: "Potrzebujemy waszej obecności. Potrzebujemy waszej modlitwy. Przyjedźcie do Lwowa". Wiedzieliśmy, że nie możemy odmówić. Tak wśród wrocławskiej młodzieży narodził się pomysł wyjazdu na regionalne spotkanie Taizé na Ukrainę. Od 27 kwietnia do 1 maja byliśmy tam razem z prawie dwoma tysiącami innych młodych ludzi z różnych krajów. Oprócz Polaków i Ukraińców znaleźli się tam m.in. młodzi z Francji, Łotwy, Białorusi czy Stanów Zjednoczonych (dwie dziewczyny z USA pielgrzymowały w naszej grupie). W spotkaniu uczestniczyła także grupa młodych Rosjan. Jak zauważył brat Alois, przeor wspólnoty z Taizé: "Było to bardzo ważne. Zostali bardzo dobrze przyjęci. Jeśli weźmie się pod uwagę napięcia między dwoma krajami, to ich obecność na spotkaniu we Lwowie była znakiem pokoju".
Do wyjazdu przygotowywaliśmy się od lutego. Wspólna modlitwa śpiewami, czytanie fragmentów Ewangelii, spotkania w małych grupach. Mieliśmy nadzieję, że dołączą do nas inni. Dołączyli. Zebrało się prawie 40 osób, właściwie z całej Polski. W czasie drogi dotarło do nas, że nie są to przypadkowi ludzie. Od życia chcą czegoś więcej, a spotkanie we Lwowie to dla nich nie tylko forma spędzenia majowego weekendu, ale również "dotknięcie" trudnej do uchwycenia duchowej rzeczywistości.
Lwowskie ulice, kawiarnie i miejsca spotkań nie różnią się zbytnio od podobnych miejsc w Krakowie, Warszawie czy we Wrocławiu. Życie toczy się swoim rytmem, turyści korzystają z urokliwych zakątków. Może trochę bardziej widać kontrast między tym, co z zeszłej epoki, a tym, co już odnowione. Siedząc przy dobrym obiedzie czy kawie, można zapomnieć, że w tym kraju toczy się wojna. Temat wraca w rozmowach, w momentach, gdy widzimy młodych żołnierzy i czołgi jadące w stronę frontu.
Gdy ogłaszaliśmy wyjazd na naszych stronach, ktoś zapytał, czy nie boimy się jechać na Ukrainę, gdzie trwa konflikt zbrojny, zdarzają się antypolskie wystąpienia. Wiedzieliśmy, że tym bardziej nasza obecność tam, wspólne rozmowy i modlitwa z Ukraińcami są potrzebne. Ewangelia nie rządzi się logiką strachu, ale ciągle wzywa do szukania wspólnej drogi. We Lwowie doświadczyliśmy, jak ważne jest porzucenie obaw, uprzedzeń i po prostu spotkanie z drugim człowiekiem.
"Doświadczyłem cudu pojednania" - podzielił się ks. Bartłomiej Kot w czasie spotkania Polaków z bratem Wojtkiem. To, co wydaje się niemożliwe na płaszczyźnie politycznej, historycznej czy narodowościowej, staje się możliwe na poziomie Ewangelii i braterskiego spotkania. Kto wie, czy to nie jedyna droga, na której można się spotkać, szukając źródeł prawdziwego pokoju. Przecież pokój to nie tylko brak wojny. Prawdziwy pokój zaczyna się tam, gdzie pojawia się przestrzeń wzajemnego przyjęcia z całym bagażem trudnych do uniesienia życiowych doświadczeń. Zrozumieliśmy to już podczas powitania w goszczącej nas parafii Bożego Miłosierdzia. Słowa księdza Andrzeja - tamtejszego wikarego - o tym, że Ukraina potrzebuje pokoju, że ma nadzieję, iż nasza wspólna modlitwa go przyniesie, bardzo nas poruszyły.
100-osobowa wspólnota parafialna ugościła w sumie ponad 40 pielgrzymów. Poczuliśmy się wyjątkowo przyjęci przez goszczących nas księży i parafian - Polaków i Ukraińców. Podobnie było w czasie modlitw, rozmów w małych grupach i warsztatów odbywających się w różnych miejscach Lwowa. Rodziła się jedność, której podstawą jest Ewangelia. Bracia z Taizé mówią, że organizowane przez nich spotkania są przygotowane tylko do połowy. Poczuliśmy, że taki pomysł daje przestrzeń na działanie Duchowi Świętemu, a nam szansę na to, żeby otwierać się na Jego natchnienia. Doświadczaliśmy tego we Lwowie. W czasie spotkania narodziła się wspólnota, której, na szczęście, nie my byliśmy architektami i fundamentem. Daliśmy się "zaprosić do tańca" i odkryliśmy, jak śmiesznie małe są nasze oczekiwania, obawy w porównaniu z radością, jaką daje nam Duch Święty.
Jadąca z nami do Lwowa Ania powiedziała, że na taką miłość, z jaką spotkaliśmy się na Ukrainie, nie można nie odpowiedzieć. Dziś, gdy myślimy "Lwów", widzimy twarze naszych gospodarzy: pani Krystyny, Janiny, Mariany, Lidy... Twarze wskazujących nam drogę, robiących miejsce w marszrutce przypadkowych lwowian i czujemy wdzięczność.
Na zakończenie spotkania na Ukrainie, w czasie ostatniej wspólnej modlitwy, brat Alois poprosił, żebyśmy zastanowili się, do jakich konkretnych zadań w naszym Kościele, społeczeństwie wzywa nas Bóg. Gdzie On na nas czeka?
Do codzienności wróciliśmy z doświadczeniem pokoju, którego świat dać nie może. Pewnie każdy z uczestników wyjazdu na swój sposób odpowiada na pytanie brata Aloisa. Wrocławskie Diecezjalne Duszpasterstwo Młodzieży przez spotkanie we Lwowie czuje się zaproszone do "budowania mostów" i ciągłego otwierania się na powiewy Ducha. Lwów pogłębia w nas doświadczenie, że Ewangelii nie da się głosić samemu w wieczerniku swoich własnych pomysłów, a jedność i pokój zaczyna się od miejsca i sytuacji, w której się znajdujesz.
A do czego ciebie zaprasza Bóg? Gdzie On czeka na ciebie?
15 lipca wyruszamy na rekolekcje do Taizé, a na przełomie roku - na ESM do Madrytu. Tam znowu będziemy mieć okazję spotkać się z młodymi z całego świata, wspólnie się modlić, bawić i szukać dróg pojednania. Wybierzesz się z nami? Szczegóły na www.mlodzimlodym.wroclaw.pl.