„Coś więcej niż mit” – tak brzmi tytuł jednego z fragmentów najnowszej Adhortacji apostolskiej papieża Franciszka, Gaudete et exultate. Fragmentu na temat diabła. To nie pierwszy raz, gdy Ojciec Święty nawiązuje w swym nauczaniu do tematyki złego ducha, nie pozostawiając nam miejsca na wątpliwości: „Zły” to nie abstrakcja. To istota osobowa.
Cóż w tym dziwnego – zapyta pewnie niejeden – przecież stosunkowo często słyszymy o diable. Owszem – odpowiem – często, może nawet zbyt często. Dlatego wszędzie tam, gdzie nie ma umiaru, pojawia się nadmiar bądź niedomiar. Nadmiar w mówieniu o diable, to niezdrowa fascynacja jego osobą, na którą z pewnością nie zasługuje. W konsekwencji widzimy diabła wszędzie i każdy przejaw ludzkiego cierpienia, grzechu, czy nawet zwyczajnej głupoty, przypisywalibyśmy chętnie jemu. Tak jest często prościej, wygodniej. W takim świecie łatwiej się poruszać i łatwiej go wytłumaczyć w oparciu o czarno-białe, manichejskie schematy. Łatwiej, ale czy bardziej prawdziwie? Bynajmniej. Tak samo jak nieprawdziwy jest świat nadmiaru, tak również zafałszowany bywa świat niedomiaru. W nim z kolei zły duch sprowadzony zostaje do roli abstrakcyjnej figury teoretycznej, symbolicznego zła, które tak naprawdę, nie ma swego realnego odpowiednika, ale w całości drzemie we wnętrzu człowieka. Jest tylko i wyłącznie wypadkową jego wolności. Franciszek zdecydowanie przestrzega przed takim rozumieniem diabła. „Nie myślmy więc – uczy Papież – jakoby był to jakiś mit, wyobrażenie, symbol, postać czy pojęcie. To oszustwo, które prowadzi nas do osłabienia czujności, do braku troski o siebie i do bycia bardziej narażonymi. On nie musi nas opętać. Zatruwa nas nienawiścią, smutkiem, zazdrością, wadami. I tak, gdy ograniczamy obronę, on to wykorzystuje, aby zniszczyć nasze życie, rodziny i wspólnoty” (Gaudete et exultate, 161). Niebezpieczeństwo, które sygnalizuje Papież, wcale nie jest marginalne. Równolegle do zabobonnej afirmacji Złego, która tropi jego ślady wszędzie i w każdym, czyniąc z diabła przeciwnika nieomal równego Bogu w walce o dusze, występuje niemniej zabobonna tendencja do jego negacji. Neguje się go więc czasami w teologii i w życiu, a nauczyciele wiary podają sobie wówczas rękę z materialistami. Na szczęście nie wszyscy. Trudno jednak nie zauważyć, że kryje się za tym bardzo perfidna pułapka. Ostatecznie bowiem nie uznaje diabła zwłaszcza ten, kto – jak zauważa Papież – skupia się na patrzeniu na życie jedynie przez pryzmat kryteriów empirycznych i bez perspektywy nadprzyrodzonej. Takie niebezpieczeństwo grozi nie tylko zwykłym życiowym praktykom, ale także nauczycielom mądrości, nie wyłączając filozofów i teologów. W konsekwencji świat, który odrzucił diabła, to zarazem świat skutecznie przez niego sterowany. Skutecznie, bo z ukrycia. Jak się w taki świat nie uwikłać? Jak się przed nim bronić? Bynajmniej nie przez koncentrację na diable. „W tej walce – przypomina nam Ojciec Święty – mamy potężna broń, jaką daje nam Pan: wiarę, wyrażającą się w modlitwie, rozważanie słowa Bożego, sprawowanie Mszy św., adoracje eucharystyczną, sakrament pojednania, uczynki miłosierdzia, życie wspólnotowe, zaangażowanie misyjne” (Gaudete et exultate, 162). Tak czyniąc będziemy szczęśliwi i bezpieczni – nie dlatego, że jesteśmy zdala od Złego, ale dlatego, że jesteśmy blisko Dobrego. W końcu naszym Panem jest Jezus. Z Nim diabeł nie ma żadnych szans.