Każdy z nas z całą pewnością ma jakiś powód do dumy związany z przeszłością własnej rodziny. A jeśli nie ma, to pewnie chciałby mieć.
Św. Piotr Betancur brewiarz.pl Każdy z nas z całą pewnością ma jakiś powód do dumy związany z przeszłością własnej rodziny. A jeśli nie ma, to pewnie chciałby mieć. Rodzina Betancur, taki powód miała. Oto swoje korzenie wywodziła od samego Jana de Béthencourt, konkwistador, który przybył z Normandii, aby zdobyć Teneryfę dla Henryka III, króla Kastylii. Wszystko to zmieniło się jednak 16 maja 1619 roku, kiedy w rodzinnych dobrach narodził się nowy powód do dumy. Piotr, bo takie imię otrzymał na chrzcie noworodek, na pozór był zwyczajnym chłopcem z Wysp Kanaryjskich. Nawet jego pragnienie, by zostać misjonarzem, wydawało się zwyczajne jak na chłopca. Wiązało się to przecież z wyprawą w dalekie kraje. Nic więc dziwnego, że kiedy osiągnął 23 lata Piotr postanowił spełnić swoje marzenie. Przez kolejne 12 usilnie szukał swojej drogi. W tym czasie znalazł się nawet u jezuitów z zamiarem wyjazdu do Japonii. Ostatecznie osiadł na obrzeżach pewnego olbrzymiego miasta w Ameryce Środkowej. Miasta, które w XVII wieku rywalizowało z Meksykiem i Limą o miano największej i najbogatszej stolicy Nowego Świata. Najpiękniejszego barokowego miasta poza Europą. Czy Piotr Betancur wybrał to miejsce z powodu jego przepychu lub piękna? Nie. On bowiem zamiast patrzeć z podziwem na olśniewającą zabudowę swoją uwagę poświęcił biegającym po ulicach sierotom. Zaoferował im miejsce do spania w swoim domu, nauczył pisać i czytać, podzielił się z nimi swoją wiarą. Ponieważ jego pracę dostrzegli kapucyni, wkrótce stał się ich tercjarzem. Zaczął przygarniać do swojego domu chorych, przekształcając cały budynek w szpital. Poparty przez miejscowego biskupa i gubernatora, wybudował kolejny dom z przeznaczeniem wyłącznie na szpital. Pod swój zarząd przyjął także dwa inne szpitale. A wobec nieustannie zwiększającego się zasięgu tego dzieła ze swoich współpracowników utworzył stowarzyszenie oparte na statutach tercjarskich. Piotr Betancur odszedł po swoją nagrodę do nieba w roku 1667, licząc sobie zaledwie 48 lat. Po jego śmierci stowarzyszenie błyskawicznie przekształciło się w kongregację zakonną, a po nieco dłuzszym czasie, dokładnie po 335 latach św. Jan Paweł II ogłosił go świętym, gdy w roku 2002 odwiedził w czasie swojej pielgrzymki miasto, w którym Piotr Betancur spędził najbardziej owocną część swojego życia. Czy wiecie państwo o jakie miasto Ameryki Środkowej chodzi? O Gwatemalę. Choć tak po prawdzie dzisiejsza Gwatemala to nie to samo miasto, do którego trafił św. Piotr Betancur. Tamtą Starą Gwatemalę pochłonęło bowiem w 1773 roku trzęsienie ziemi.